Pomarańczowej Ukrainie zakazano świętować rocznicę

Pomarańczowej Ukrainie zakazano świętować rocznicę

Dodano:   /  Zmieniono: 
Pomarańczowa rewolucja wyniosła do wladzy Wiktora Juszczenkę i Julię Tymoszenko (fot. Wprost) Źródło: Wprost
W przypadającą 22 listopada rocznicę pomarańczowej rewolucji demonstracje na głównym placu stolicy Ukrainy, Majdanie Niepodległości, będą zakazane. Decyzję tę podjął Sąd Administracyjny na prośbę władz Kijowa.
Koalicja Uczestników Pomarańczowej Rewolucji, która nawołuje ludzi do udziału w rocznicy, zapowiada apelację. Jej aktywiści twierdzą, że przyjdą na Majdan Niepodległości nawet jeśli zakaz demonstracji będzie utrzymany. - Niewykluczone, że zostaniemy aresztowani, jednak nie oznacza to, że zrezygnujemy z obchodów rocznicy pomarańczowej rewolucji - powiedział jeden z działaczy Koalicji, Mykoła Kochaniwski.

Pomarańczowy, kolor Juszczenki i Tymoszenko

Pomarańczowa rewolucja rozpoczęła się 22 listopada 2004 r. Masowe protesty trwały 17 dni; wybuchły, gdy Centralna Komisja Wyborcza w Kijowie uznała, że drugą turę wyborów prezydenckich wygrał kandydat obozu władzy, ówczesny premier i obecny prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz. W rezultacie w powtórzonym głosowaniu zwyciężył kandydat opozycji demokratycznej, były prezydent Wiktor Juszczenko. Pomarańczowy był kolorem jego kampanii wyborczej.

W 2005 r., w pierwszą rocznicę pomarańczowej rewolucji, ówczesny prezydent Juszczenko wydał dekret ustanawiający 22 listopada Dniem Wolności. Do ostatnich obchodów tego święta na szczeblu państwowym doszło w 2009 r., jeszcze za prezydentury Juszczenki. W 2010 r., po przeprowadzonych wówczas wyborach prezydenckich, najwyższe stanowisko na Ukrainie zajął Janukowycz.

"Już nigdy nie będzie pomarańczowa"

- Ukraina już nigdy więcej nie będzie pomarańczowa - mówił obecny prezydent jeszcze w trakcie kampanii wyborczej. Niecałe dwa lata po wyborczym zwycięstwie Janukowycza Ukraina jest coraz bardziej krytykowana za odchodzenie od standardów demokracji. Dawni bohaterowie pomarańczowej rewolucji, była premier Julia Tymoszenko i były minister spraw wewnętrznych Jurij Łucenko, znajdują się dziś w aresztach.

Choć sprawy Tymoszenko i Łucenki nie wywołują w społeczeństwie głośnych protestów, Ukraińcy buntują się ostatnio przeciwko pogarszającym się warunkom życia, niewypłacaniu rent oraz ograniczaniu ulg socjalnych. W demonstracjach, które nie mają jednak masowego charakteru, uczestniczą przede wszystkim niezadowoleni z polityki podatkowej władz właściciele niewielkich firm, likwidatorzy następstw katastrofy w elektrowni atomowej w Czarnobylu oraz weterani wojny w Afganistanie prowadzonej przez ZSRR.

zew, PAP