"Mubarak jest nadal u władzy, przemoc to pokazała"

"Mubarak jest nadal u władzy, przemoc to pokazała"

Dodano:   /  Zmieniono: 
Protestujący mają dość rządów wojskowych (fot. Reuters/Forum) 
Drugi dzień z rzędu w Kairze i innych miastach Egiptu trwały starcia policji z tysiącami demonstrantów żądających szybkiego ustalenia terminu, w jakim tymczasowe władze wojskowe ustąpią miejsca rządowi cywilnemu. W odpowiedzi na protesty Najwyższa Rada Wojskowa oraz nominowany przez nią rząd odbyły nadzwyczajne posiedzenie.
Wszystko o nowym rządzie Tuska - kliknij tutaj

Rzecznik gabinetu Mohamed Hegazy oświadczył, że celem spotkania Rady i rządu było przedyskutowanie "sytuacji politycznej i w dziedzinie bezpieczeństwa oraz następstw konfrontacji na (kairskim) placu Tahrir i wysiłków na rzecz opanowania sytuacji". Hagazy oświadczył, że na posiedzeniu dyskutowano przedsięwzięcia "na rzecz uspokojenia ulicy oraz stworzenia atmosfery sprzyjającej wyborom".

Trzy osoby zginęły od policyjnego gazu

Wspierana przez wojsko policja zaatakowała na placu Tahrir pałkami i gazem łzawiącym demonstrantów, którzy odmówili rozejścia się i żądali szybkiego przekazania przez wojsko władzy cywilom. Według źródeł medycznych, trzy osoby zmarły w następstwie wdychania gazu łzawiącego użytego przez policję.

Na placu było ok. 5 tysięcy protestujących. Demonstranci, z których wielu skandowało "Wolność, wolność" i rzucało w policjantów kamieniami, byli ostrzeliwani kulami gumowymi i ładunkami z gazem łzawiącym. Na plac wjechały pojazdy opancerzone, spychając tłum w okoliczne ulice. Kilkanaście transporterów opancerzonych zajęło pozycje przed gmachem ministerstwa spraw wewnętrznych. Plac Tahrir był głównym ośrodkiem 18-dniowej społecznej rewolty, która w lutym doprowadziła do ustąpienia autokratycznego prezydenta Hosniego Mubaraka.

Termin wyborów bez zmian?

Rzecznik gabinetu zapytany, czy wybory rozpoczną się zgodnie z planem 28 listopada, odpowiedział: "Wszyscy jesteśmy zdecydowani przeprowadzić wybory na czas - rząd, partie i Najwyższa Rada Wojskowa".

Potwierdzono to również w rządowym komunikacie odczytanym w państwowej telewizji. "Rząd jest zdecydowany przeprowadzić wybory w ustalonym czasie" - głosi komunikat. Zaznacza jednocześnie, że przeciwko protestującym nie użyto ostrej amunicji, i dziękuje policjantom za "powściągliwość w obliczu wydarzeń".

Bractwo Muzułmańskie, najlepiej zorganizowane ugrupowanie islamistyczne Egiptu, oświadczyło, że nie zgodzi się na jakiekolwiek posunięcia opóźniające wybory.

"Mubarak jest nadal u władzy"

Niedzielne starcia, które nastąpiły po tym, gdy w sobotnich zamieszkach w Kairze oraz innych egipskich miastach zabito dwie osoby, a kilkaset raniono, mają miejsce 8 dni przed rozpoczęciem pierwszych wyborów parlamentarnych od czasu obalenia Mubaraka. Rosnące niezadowolenie społeczne ma za przyczyny powolne tempo reform oraz podejmowane przez wojsko próby zapewnienia sobie uprzywilejowanej pozycji w przyszłym systemie władzy.

- Mamy jedno żądanie: marszałek musi odejść i zostać zastąpiony przez radę cywilną - powiedział agencji Associated Press uczestnik protestu Ahmed Hani, mając na myśli marszałka Husejna Tantawiego, który za czasów Mubaraka był przez wiele lat ministrem obrony, a obecnie stoi na czele rządzącej Najwyższej Rady Wojskowej. - Wczorajsza przemoc pokazała nam, że Mubarak jest nadal u władzy - dodał Hani, który podczas demonstracji został raniony w czoło gumową kulą. Wokół niego setki demonstrantów skandowały "Wolność, wolność".

Wojsko trzyma władzę

Wojskowi wielokrotnie powtarzali, że przekażą władzę pochodzącemu z wyborów rządowi cywilnemu, ale do tej pory nie zadeklarowali, kiedy konkretnie to nastąpi. Według jednego z przedstawionych przez wojsko harmonogramów, cywile mieliby zacząć rządzić po wyborach prezydenckich, które odbyłyby się pod koniec przyszłego lub na początku 2013 roku. Protestujący chcą natomiast, by transfer władzy nastąpił zaraz po zakończeniu wyborów parlamentarnych.

Jak poinformował przedstawiciel egipskiego ministerstwa zdrowia Mohammed el-Szerbeni, w trakcie sobotnich zamieszek 23-letni mężczyzna zginął od rany postrzałowej, a co najmniej 676 ludzi zostało rannych. Zastrzegający sobie anonimowość przedstawiciel władz bezpieczeństwa powiedział, że jeszcze jeden protestujący został zabity w Aleksandrii, gdzie również doszło do starć. Państwowa telewizja poinformowała o aresztowaniu 18 osób, nazywając demonstrantów awanturnikami.

zew, PAP

Wszystko o nowym rządzie Tuska - kliknij tutaj