Amerykański koncern telekomunikacyjny WorldCom, który wcześniej przyznał się do księgowych manipulacji, ogłosił niewypłacalność. Długi firmy przekraczają 30 mld dolarów.
Szefowie tego giganta telekomunikacyjnego przez ponad rok nie wykryli błędu w księgowaniu wydatków na sumę 3,8 mld dolarów.
WorldCom, drugi pod względem wielkości amerykański operator telefonii międzystrefowej i przesyłu danych, od początku zeszłego roku przez pięć kwartałów księgował jako inwestycje opłaty za korzystanie z sieci innych firm. Dzięki temu i innym manipulacjom koncern wykazał za zeszły rok i pierwszy kwartał tego roku ponad 1,5 miliarda dolarów zysku zamiast, jak się przypuszcza, około 1,2 mld dolarów strat.
W zeszłym miesiącu koncern przyznał się do błędu, wyrzucił z pracy swego dyrektora finansowego i został natychmiast oskarżony przed sądem o oszustwo księgowe. Akcje firmy, za które w szczytowym momencie szaleństwa internetowego w 1999 roku płacono po 64 dolary, spadły 26 czerwca do 9 centów, po czym przestano nimi handlować.
Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC), która w końcu czerwca wniosła pozew do sądu federalnego, zarzuciła WorldComowi, że manipulował danymi w księgach, aby finansowy wizerunek firmy odpowiadał oczekiwaniom inwestorów na Wall Street.
Ujawnienie w czerwcu sprzecznych z prawem manipulacji księgowych WorldComu, dokonywanych dla ukrycia strat, pogłębiło w ostatnich tygodniach - po ujawnieniu podobnych manipulacji i bankructwie innego giganta, Enronu - niepokój inwestorów na Wall Street. Indeksy giełdowe spadły tam do najniższego poziomu od pięciu lat. Skandal skłonił też prezydenta George'a W. Busha do podjęcia starań o zaostrzenie nadzoru nad księgowością koncernów i wprowadzenie surowszych kar dla oszustów w biznesie.
Jak twierdzi dyrektor WorldCom John W. Sidgmore, koncern ma nadzieję odrodzić się w ciągu czterech-sześciu miesięcy. Obecnie negocjuje z bankami, starając się o kredyty na przetrwanie. Uważa, że bankructwo nie powinno mieć większego wpływu na los pracowników i świadczone przez firmę usługi.
WorldCom padł ofiarą szaleństwa internetowego lat dziewięćdziesiątych, kiedy w oczekiwaniu na wpływy z rosnących usług w światowej sieci elektronicznej poczynił ogromne inwestycje i dokonał serii kosztownych przejęć innych firm telekomunikacyjnych, zadłużając się przy tym na 41 miliardów dolarów (według stanu z 31 marca).
Dzięki tym posunięciom WorldCom stał się największym na świecie operatorem transmisji danych: zawiaduje połową całego przepływu informacji w internecie, a wśród swych klientów ma Pentagon, Federalny Urząd Lotnictwa USA i takie kolosy biznesu, jak BP Amoco czy AOL Time Warner Inc. Jest też jednym z największych w USA operatorów telefonii międzystrefowej. Jego aktywa wynoszą 107 miliardów dolarów (według stanu z 31 marca 2002 r.).
Jednak słabszy od przewidywanego rozwój usług internetowych i telekomunikacyjnych spowodował trudności finansowe w przeinwestowanym kolosie. Aby je ukryć, członkowie kierownictwa WorldComu uciekli się do "kreatywnej księgowości".
Zgłaszając do sądu w niedzielę wieczorem (w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego) wniosek o ogłoszenie bankructwa zgodnie z rozdziałem 11. amerykańskiej ustawy o postępowaniu wobec niewypłacalnych firm, WorldCom może otrzymać tymczasową ochronę przez wierzycielami na czas swej reorganizacji. Koncernowi potrzeba na to 9-12 miesięcy, ocenia Sidgmore.
Koncern liczy na dostęp do około 2 mld dolarów na utrzymanie w ruchu swych systemów telefonicznych i internetowych i na wypłatę wynagrodzeń. Zgodę na korzystanie z tej sumy - dotychczas przeznaczonej na spłatę odsetek - ma nadzieję uzyskać w poniedziałek od sądu upadłościowego w Nowym Jorku.
WorldCom spodziewa się zmniejszyć swe zadłużenie drogą zamiany części długów na akcje, co dałyby wierzycielom udziały w zreorganizowanym koncernie. Najwięcej do odzyskania - 17,2 mld dolarów, ma J.P. Morgan Trust Co., na drugim miejscu jest Mellon Bank (6,6 mld dolarów), na trzecim Citibank (3,29 mld dolarów), a na czwartym JP Morgan Chase (3,01 mld dolarów).
Główni wierzyciele oświadczyli, że będą współpracować z koncernem przy jego reorganizacji.
Bankructwo WorldCom dotknie przede wszystkim akcjonariuszy, wśród nich fundusze emerytalne i ubezpieczeniowe, które nie odzyskają prawie nic. Straty, jakie mogą ponieść z tego tytułu amerykańskie firmy ubezpieczeniowe, ocenia się na około 5,4 mld dolarów.
Największy amerykański fundusz emerytalny, CalPERS (California Public Employees' Retirement System), który część swych środków ulokował w akcjach i innych papierach WorldComu, może stracić około 565 mln dolarów.
Bankructwo WorldComu następuje siedem miesięcy po plajcie koncernu energetycznego Enron, w swoim czasie siódmego na liście największych korporacji amerykańskich, w którego księgach też wykryto poważne nieprawidłowości, zmierzające do poprawienia giełdowego wizerunku firmy. Aktywa Enronu były jednak o połowę mniejsze od WorldComu - wynosiły według różnych danych od 50 do 63 miliardów dolarów.
nat, pap
WorldCom, drugi pod względem wielkości amerykański operator telefonii międzystrefowej i przesyłu danych, od początku zeszłego roku przez pięć kwartałów księgował jako inwestycje opłaty za korzystanie z sieci innych firm. Dzięki temu i innym manipulacjom koncern wykazał za zeszły rok i pierwszy kwartał tego roku ponad 1,5 miliarda dolarów zysku zamiast, jak się przypuszcza, około 1,2 mld dolarów strat.
W zeszłym miesiącu koncern przyznał się do błędu, wyrzucił z pracy swego dyrektora finansowego i został natychmiast oskarżony przed sądem o oszustwo księgowe. Akcje firmy, za które w szczytowym momencie szaleństwa internetowego w 1999 roku płacono po 64 dolary, spadły 26 czerwca do 9 centów, po czym przestano nimi handlować.
Amerykańska Komisja Papierów Wartościowych i Giełdy (SEC), która w końcu czerwca wniosła pozew do sądu federalnego, zarzuciła WorldComowi, że manipulował danymi w księgach, aby finansowy wizerunek firmy odpowiadał oczekiwaniom inwestorów na Wall Street.
Ujawnienie w czerwcu sprzecznych z prawem manipulacji księgowych WorldComu, dokonywanych dla ukrycia strat, pogłębiło w ostatnich tygodniach - po ujawnieniu podobnych manipulacji i bankructwie innego giganta, Enronu - niepokój inwestorów na Wall Street. Indeksy giełdowe spadły tam do najniższego poziomu od pięciu lat. Skandal skłonił też prezydenta George'a W. Busha do podjęcia starań o zaostrzenie nadzoru nad księgowością koncernów i wprowadzenie surowszych kar dla oszustów w biznesie.
Jak twierdzi dyrektor WorldCom John W. Sidgmore, koncern ma nadzieję odrodzić się w ciągu czterech-sześciu miesięcy. Obecnie negocjuje z bankami, starając się o kredyty na przetrwanie. Uważa, że bankructwo nie powinno mieć większego wpływu na los pracowników i świadczone przez firmę usługi.
WorldCom padł ofiarą szaleństwa internetowego lat dziewięćdziesiątych, kiedy w oczekiwaniu na wpływy z rosnących usług w światowej sieci elektronicznej poczynił ogromne inwestycje i dokonał serii kosztownych przejęć innych firm telekomunikacyjnych, zadłużając się przy tym na 41 miliardów dolarów (według stanu z 31 marca).
Dzięki tym posunięciom WorldCom stał się największym na świecie operatorem transmisji danych: zawiaduje połową całego przepływu informacji w internecie, a wśród swych klientów ma Pentagon, Federalny Urząd Lotnictwa USA i takie kolosy biznesu, jak BP Amoco czy AOL Time Warner Inc. Jest też jednym z największych w USA operatorów telefonii międzystrefowej. Jego aktywa wynoszą 107 miliardów dolarów (według stanu z 31 marca 2002 r.).
Jednak słabszy od przewidywanego rozwój usług internetowych i telekomunikacyjnych spowodował trudności finansowe w przeinwestowanym kolosie. Aby je ukryć, członkowie kierownictwa WorldComu uciekli się do "kreatywnej księgowości".
Zgłaszając do sądu w niedzielę wieczorem (w nocy z niedzieli na poniedziałek czasu polskiego) wniosek o ogłoszenie bankructwa zgodnie z rozdziałem 11. amerykańskiej ustawy o postępowaniu wobec niewypłacalnych firm, WorldCom może otrzymać tymczasową ochronę przez wierzycielami na czas swej reorganizacji. Koncernowi potrzeba na to 9-12 miesięcy, ocenia Sidgmore.
Koncern liczy na dostęp do około 2 mld dolarów na utrzymanie w ruchu swych systemów telefonicznych i internetowych i na wypłatę wynagrodzeń. Zgodę na korzystanie z tej sumy - dotychczas przeznaczonej na spłatę odsetek - ma nadzieję uzyskać w poniedziałek od sądu upadłościowego w Nowym Jorku.
WorldCom spodziewa się zmniejszyć swe zadłużenie drogą zamiany części długów na akcje, co dałyby wierzycielom udziały w zreorganizowanym koncernie. Najwięcej do odzyskania - 17,2 mld dolarów, ma J.P. Morgan Trust Co., na drugim miejscu jest Mellon Bank (6,6 mld dolarów), na trzecim Citibank (3,29 mld dolarów), a na czwartym JP Morgan Chase (3,01 mld dolarów).
Główni wierzyciele oświadczyli, że będą współpracować z koncernem przy jego reorganizacji.
Bankructwo WorldCom dotknie przede wszystkim akcjonariuszy, wśród nich fundusze emerytalne i ubezpieczeniowe, które nie odzyskają prawie nic. Straty, jakie mogą ponieść z tego tytułu amerykańskie firmy ubezpieczeniowe, ocenia się na około 5,4 mld dolarów.
Największy amerykański fundusz emerytalny, CalPERS (California Public Employees' Retirement System), który część swych środków ulokował w akcjach i innych papierach WorldComu, może stracić około 565 mln dolarów.
Bankructwo WorldComu następuje siedem miesięcy po plajcie koncernu energetycznego Enron, w swoim czasie siódmego na liście największych korporacji amerykańskich, w którego księgach też wykryto poważne nieprawidłowości, zmierzające do poprawienia giełdowego wizerunku firmy. Aktywa Enronu były jednak o połowę mniejsze od WorldComu - wynosiły według różnych danych od 50 do 63 miliardów dolarów.
nat, pap