"Kursk" zatonął z powodu samoistnego wybuchu torpedy, spowodowanego wyciekiem dwutlenku wodoru - poinformował rosyjski prokurator generalny Władimir Ustinow.
Nikt nie ponosi za to odpowiedzialności - powiedział Ustinow - śledztwo w sprawie przyczyn katastrofy rosyjskiego okrętu podwodnego "Kurska" zostało zakończone.
Do tragedii doszło 12 sierpnia 2000 roku. Okręt zatonął ze 118 marynarzami na pokładzie.
Ustinow podkreślił, że "fakt, iż wybuch nastąpił w urządzeniu torpedowym, nie wywołuje żadnych wątpliwości ani wśród prowadzących dochodzenie, ani wśród ekspertów".
"W trakcie dochodzenia stwierdzono, że katastrofa nastąpiła o 11:28 (czasu moskiewskiego) na Morzu Barentsa wskutek wybuchu (...) w miejscu, gdzie znajdowała się ćwiczebna torpeda, tj. wewnątrz czwartej wyrzutni torpedowej oraz w wyniku serii dalszych wybuchów w ładowniach, gdzie znajdowały się torpedy bojowe umieszczone w pierwszym przedziale (...) +Kurska+" -powiedział prokurator, który z wynikami śledztwa zapoznał prezydenta Władimira Putina.
Pierwsza z eksplozji to - zdaniem prowadzących śledztwo - efekt złożonych "procesów fizyczno-chemicznych" wewnątrz zbiornika z utleniaczem. Wcześniej, na początku lipca, kierujący grupą dochodzeniową rosyjski minister przemysłu, nauki i technologii Ilja Klebanow mówił, że chodziło po prostu o wyciek paliwa.
Druga eksplozja - jak powiedział Ustinow - nastąpiła nieco ponad dwie minuty po pierwszej. Doprowadziła do całkowitego zniszczenia części dziobowej okrętu i jego trzech sektorów.
Według wyników dochodzenia, w krótkim czasie (od kilkudziesięciu sekund do kilku minut) zginęli wszyscy marynarze przebywający w przedziale drugim, trzecim, czwartym i piątym-bis. Ci, którzy pozostali przy życiu, próbowali wyjść przez luk ratunkowy znajdujący się w dziewiątym przedziale.
Jednak - jak powiedział prokurator generalny - z powodu "całego szeregu obiektywnych czynników", takich jak słabe oświetlenie sektora i wydzielający się tlenek węgla, nikomu nie udało się opuścić okrętu. W ciągu kolejnych ośmiu godzin 23 członków załogi walczących o życie w dziewiątym przedziale zmarło z powodu zaczadzenia.
"W związku z tym w momencie znalezienia zatopionego okrętu uratowanie kogokolwiek było już niemożliwe" - powiedział Ustinow. Zaznaczył, że ewakuację marynarzy za pomocą aparatów awaryjno-ratunkowych uniemożliwiało rozhermetyzowanie się luku ratunkowego.
Ustinow dodał, że badano także inne wersje zatonięcia okrętu, jednak nie znalazły one potwierdzenia.
nat, pap
Do tragedii doszło 12 sierpnia 2000 roku. Okręt zatonął ze 118 marynarzami na pokładzie.
Ustinow podkreślił, że "fakt, iż wybuch nastąpił w urządzeniu torpedowym, nie wywołuje żadnych wątpliwości ani wśród prowadzących dochodzenie, ani wśród ekspertów".
"W trakcie dochodzenia stwierdzono, że katastrofa nastąpiła o 11:28 (czasu moskiewskiego) na Morzu Barentsa wskutek wybuchu (...) w miejscu, gdzie znajdowała się ćwiczebna torpeda, tj. wewnątrz czwartej wyrzutni torpedowej oraz w wyniku serii dalszych wybuchów w ładowniach, gdzie znajdowały się torpedy bojowe umieszczone w pierwszym przedziale (...) +Kurska+" -powiedział prokurator, który z wynikami śledztwa zapoznał prezydenta Władimira Putina.
Pierwsza z eksplozji to - zdaniem prowadzących śledztwo - efekt złożonych "procesów fizyczno-chemicznych" wewnątrz zbiornika z utleniaczem. Wcześniej, na początku lipca, kierujący grupą dochodzeniową rosyjski minister przemysłu, nauki i technologii Ilja Klebanow mówił, że chodziło po prostu o wyciek paliwa.
Druga eksplozja - jak powiedział Ustinow - nastąpiła nieco ponad dwie minuty po pierwszej. Doprowadziła do całkowitego zniszczenia części dziobowej okrętu i jego trzech sektorów.
Według wyników dochodzenia, w krótkim czasie (od kilkudziesięciu sekund do kilku minut) zginęli wszyscy marynarze przebywający w przedziale drugim, trzecim, czwartym i piątym-bis. Ci, którzy pozostali przy życiu, próbowali wyjść przez luk ratunkowy znajdujący się w dziewiątym przedziale.
Jednak - jak powiedział prokurator generalny - z powodu "całego szeregu obiektywnych czynników", takich jak słabe oświetlenie sektora i wydzielający się tlenek węgla, nikomu nie udało się opuścić okrętu. W ciągu kolejnych ośmiu godzin 23 członków załogi walczących o życie w dziewiątym przedziale zmarło z powodu zaczadzenia.
"W związku z tym w momencie znalezienia zatopionego okrętu uratowanie kogokolwiek było już niemożliwe" - powiedział Ustinow. Zaznaczył, że ewakuację marynarzy za pomocą aparatów awaryjno-ratunkowych uniemożliwiało rozhermetyzowanie się luku ratunkowego.
Ustinow dodał, że badano także inne wersje zatonięcia okrętu, jednak nie znalazły one potwierdzenia.
nat, pap