Islamabad utrzymuje, że natowski atak nie był niczym sprowokowany. "To nieprawda. Szukają wymówek. Zresztą jakie oni ponieśli ofiary?" - napisał Abbas w SMS-ie wysłanym agencji Reutera. Protestując przeciwko atakowi, największe pakistańskie stowarzyszenie, które dostarcza paliwo dowodzonym przez NATO siłom w Afganistanie, poinformowało, że w najbliższym czasie nie wznowi dostaw. Szef Pakistańskiego Stowarzyszenia Właścicieli Samochodów Cystern Nawab Sher Afridi powiedział, że rozważy zmianę decyzji, jeśli rząd w Islamabadzie i wojsko przyjmą przeprosiny za nalot.
Obiecując śledztwo w tej sprawie NATO przeprosiło za "tragiczny w skutkach niezamierzony incydent", który jest potężnym ciosem dla amerykańskich wysiłków na rzecz poprawy napiętych od dłuższego czasu stosunków z Pakistanem. Pogorszyły się one po zabiciu 2 maja przez amerykańskich komandosów Osamy bin Ladena. Wojsko i służby specjalne Pakistanu nie wiedziały o planowanej przez USA operacji przeciwko szefowi Al-Kaidy. Władze w Islamabadzie poinformowały, że chcą wprowadzić zmiany we współpracy z USA w sprawie walki z terroryzmem.
W reakcji na incydent Pakistan odciął trasy, przez które do Afganistanu dociera aprowizacja wojsk NATO. Zażądał także od USA, by w ciągu 15 dni ich personel opuścił bazę sił powietrznych w pakistańskim Shamsi, która - jak podejrzewają - była wykorzystywana do prowadzenia operacji z udziałem samolotów bezzałogowych.
Źle oznaczona górska granica afgańsko-pakistańska jest źródłem napięć między Sojuszem a Islamabadem. Przedstawiciele NATO często skarżą się, że bojownicy atakują ich od pakistańskiej strony granicy, z pozycji obok posterunków pakistańskiego wojska.
zew, PAP