Zamaskowani atakują policję
Ponowie doszło też do starcia blisko 200 zamaskowanych demonstrantów z policją. Do ochrony transportu odpadów radioaktywnych niemieckie władze zmobilizowały 19 tysięcy policjantów. Z powodu protestów i blokad pociąg, wiozący jedenaście pojemników Castor poruszał się przez Niemcy ślimaczym tempem i potrzebował 109 godzin, aby pokonać 1200 km z zakładu utylizacji odpadów radioaktywnych we francuskim La Hague do Dannenbergu.
TO ostatni z trzynastu transportów wysoko radioaktywnych odpadów po utylizacji elementów paliwowych z niemieckich elektrowni jądrowych. Zgodnie z porozumieniem między niemieckim rządem a sektorem energetycznym od 1 lipca 2005 r. nie wykorzystuje się już przerobionych elementów paliwowych. Niemcy musiały jednak przyjąć z powrotem odpady radioaktywne wywiezione wcześniej do utylizacji za granicę.
Myślą gdzie to zakopać
Magazyn w Gorleben jest prowizoryczny. W Niemczech wciąż trwają poszukiwania odpowiedniego miejsca na ostateczne podziemne składowisko odpadów radioaktywnych. Wcześniej planowano, że powstanie ono w dawnej kopalni soli w Gorleben, ale po ponad 30 latach badań władze i organizacje ekologiczne nadal mają wątpliwości, czy miejsce to spełnia wymogi bezpieczeństwa.
Na początku listopada minister środowiska Norbert Roettgen ogłosił, że poszukiwania odpowiedniego składowiska rozpoczną się na nowo i obejmą wszystkie niemieckie kraje związkowe. Demonstranci, którzy przez minione cztery dni usiłowali zatrzymać pociąg z transportem odpadów radioaktywnych żądali, by w tych poszukiwaniach władze przestały brać Gorleben pod uwagę. Do 2022 r. Niemcy mają całkowicie zrezygnować z energii atomowej, co jednak nie rozwiąże problemu składowania odpadów radioaktywnych.
zew, PAP