Ed Fagan jest wszędzie tam, gdzie są setki poszkodowanych i pieniądze. Zasłynął występując w imieniu ofiar Holocaustu, wygrywa pozornie stracone sprawy.
Treść pozwu przeciw bankom szwajcarskim ogłosił w samym sercu Zurychu na Paradeplatz, gdzie siedzibę ma Credit Suisse - jeden z trzech głównych banków oskarżonych o wspieranie apartheidu w Republice Południowej Afryki. Edward Fagan, "najbardziej medialny prawnik świata", otoczony przez tłumy dziennikarzy także tym razem przygotował publiczności niespodziankę. Prowadząc pod rękę matkę zastrzelonego w 1976 r. czarnoskórego chłopca, obiecywał, że wyrówna wszystkie rachunki.
Na widelcu prawnika, który zachowuje się jak szeryf i stosuje iście rewolwerowe techniki w dowodzeniu racji swoich klientów, mają się niebawem znaleźć międzynarodowe koncerny, głównie producenci broni z Francji, Niemiec i Włoch, którym Fagan zarzuca celowe podtrzymywanie systemu segregacji rasowej. Uliczne demonstracje oburzonych oskarżeniami Szwajcarów adwokat skwitował sarkastycznie: "Mieszkańcy Afryki Południowej zobaczą teraz, że ofiary apartheidu nie mają w Zurychu prawa głosu". - Każdy ma prawo przyjść i przemawiać na Paradeplatz. Nie będziemy komentować tej wypowiedzi - powiedział "Wprost" Paul Rimmea, przedstawiciel Credit Suisse. - Zarzuty Fagana są absolutnie bezpodstawne. Nigdy nie wspieraliśmy segregacji rasowej.
Obrońca uciśnionych
Credit Suisse to nie pierwsza wielka firma, która ma na pieńku z Faganem. Nowojorski prawnik jest wszędzie tam, gdzie są setki poszkodowanych i wielkie pieniądze. Oskarżał banki o korzystanie z pieniędzy ofiar Holocaustu, firmy farmaceutyczne o spowodowanie śmierci setek pacjentów, rządy Niemiec i Austrii o czerpanie korzyści z pracy niewolniczej, Polskę i Stany Zjednoczone o naruszenie własności prywatnej. Domagał się kontroli działania Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, której zarzucił złe administrowanie pieniędzmi przeznaczonymi na wypłaty dla ofiar wojny. - Podczas rozmów ze stroną niemiecką naszą fundację reprezentował mecenas Michael Hausfeld, inny prawnik specjalizujący się w procesach zbiorowych. Sami go wybraliśmy. Był rzetelny i nie wziął za swą pracę ani grosza - wyjaśnia Jan Parys, wiceprezes Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. - Pan Fagan był chyba rozczarowany, że to nie on reprezentował stronę polską. Nawet nie próbowaliśmy prostować jego niefortunnych wypowiedzi. - Fagan przemawiał przede wszystkim poza salą negocjacyjną. Na tle innych adwokatów amerykańskich wypadł bardzo blado - komentuje Bartosz Jałowiecki, były prezes fundacji.
Fagan, nazywający siebie "obrońcą uciśnionych", nie miał problemu ze znalezieniem kolejnej sprawy, która ściągnie na niego uwagę mediów. Dorothy Molefi, matka trzynastoletniego Hectora Petersena, pierwszej ofiary zamieszek w Soweto, którego zdjęcie przed ćwierćwieczem wstrząsnęło światem i stało się symbolem walki z segregacją rasową, jest jedną z pięciu osób reprezentowanych przez amerykańskiego prawnika w kolejnym spektakularnym procesie. Edward Fagan, jak zwykle grając na emocjach, wzywa: "Niech stanie się zadość społecznej sprawiedliwości". "On traktuje ludzkie dramaty i niesprawiedliwość historii jak źle użyte sprzęty domowe" - komentuje jedna z genewskich gazet. W 1999 r. wniosek przeciw niemieckim firmom korzystającym w III Rzeszy z pracy niewolniczej złożył specjalnie w rocznicę śmierci Hitlera. Teraz wnosi pozew dokładnie 26 lat po tragicznych wydarzeniach w Soweto.
Polityczny klaun, hochsztapler
Mocne epitety coraz częściej łączone są z nazwiskiem prawnika, który wolałby uchodzić za Janosika w todze. Zachodnioeuropejska prasa z jawną wrogością traktuje poczynania Fagana. Jest on postrzegany bardziej jako populista i mistrz public relations niż idealistyczny obrońca uciśnionych. Fagan twierdzi, że nie czuje się jak "jeździec na białym koniu, który chce zbawić świat". Mówi, że stara się "dochodzić sprawiedliwości tam, gdzie nikt nie chce jej szukać". Pomaga mu powszechna w Stanach Zjednoczonych i coraz częstsza w Europie wiara w skuteczność tzw. class action, czyli zbiorowych oskarżeń kierowanych przeciwko finansowym gigantom.
Największe emocje budzi słabość amerykańskiego adwokata do telewizyjnych kamer, umiłowanie rozgłosu i - jak twierdzi "Der Spiegel" - agresywna polityka, którą dostrzegł nawet sędzia Richard Conway Casey, prowadzący większość głośnych spraw o odszkodowania. 9 sierpnia, podczas wstępnych przesłuchań w sprawie apartheidu, sędzia publicznie zbeształ Fagana za nagłaśnianie oskarżeń przeciw bankom, zalecając mu wstrzemięźliwość w wygłaszaniu ocen. Nieetyczne postępowanie zarzucił mu nieżyjący już Ignatz Bubis, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech. Stwierdził, że amerykański prawnik żydowskiego pochodzenia interesuje się wyłącznie zarabianiem pieniędzy.
Skuteczny jak Fagan
Sympatycy słynnego adwokata podkreślają jednak, że agresywny styl działania i medialny szum wokół jego osoby pozwalają mu wygrywać pozornie stracone sprawy. Sam Fagan twierdzi, że wielki wpływ miała na niego książka "Mordercy są wśród nas" Szymona Wiesenthala, więźnia obozów koncentracyjnych we Lwowie, Płaszowie, Mauthausen i Gross-Rosen. "Dopadnę każdego, kto ciągnął korzyści z pracy niewolniczej" - zapowiedział. Nowojorski prawnik o włos nie minął się z powołaniem. Zanim rozpoczął studia prawnicze, miał zostać rabinem. Nie ukrywa, że dochodzenie praw pokrzywdzonych mniejszości, a zwłaszcza ofiar segregacji rasowej, traktuje jak misję i nie przejmuje się atakami. A jest ich coraz więcej. Niedawno telewizja ABC News i dziennik "The New York Times" przeprowadziły dochodzenie dotyczące zaniedbań w przygotowaniach do procesu w sprawie ofiar Holocaustu. Grupa reprezentowanych przez Fagana poszkodowanych, którzy usiłowali odnaleźć swoje wnioski i skontrolować, czy zostały dołączone do akt, została kompletnie zignorowana przez pracowników jego kancelarii. Fagan wyjaśniał, że jest zbyt zajęty pracą i podróżami służbowymi, aby poświęcić czas każdemu z tysięcy klientów.
Sposób działania i wysokie honoraria pobierane przez amerykańskiego prawnika budzą zrozumiałe kontrowersje. Dopóki jednak poszkodowani będą otrzymywać przyznawane im pieniądze, dopóty ten system będzie się w stanie obronić sam. Dla wielu pokrzywdzonych prawnicza maszyna Eda Fagana jest jak demokracja w oczach Churchilla - bardzo ułomna, ale nikomu nie udało się dotychczas wymyślić nic lepszego.
Anna Polat
Pełny tekst "Jankeskiego Janosika" w najnowszym, 1029 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 19 sierpnia.
Na widelcu prawnika, który zachowuje się jak szeryf i stosuje iście rewolwerowe techniki w dowodzeniu racji swoich klientów, mają się niebawem znaleźć międzynarodowe koncerny, głównie producenci broni z Francji, Niemiec i Włoch, którym Fagan zarzuca celowe podtrzymywanie systemu segregacji rasowej. Uliczne demonstracje oburzonych oskarżeniami Szwajcarów adwokat skwitował sarkastycznie: "Mieszkańcy Afryki Południowej zobaczą teraz, że ofiary apartheidu nie mają w Zurychu prawa głosu". - Każdy ma prawo przyjść i przemawiać na Paradeplatz. Nie będziemy komentować tej wypowiedzi - powiedział "Wprost" Paul Rimmea, przedstawiciel Credit Suisse. - Zarzuty Fagana są absolutnie bezpodstawne. Nigdy nie wspieraliśmy segregacji rasowej.
Obrońca uciśnionych
Credit Suisse to nie pierwsza wielka firma, która ma na pieńku z Faganem. Nowojorski prawnik jest wszędzie tam, gdzie są setki poszkodowanych i wielkie pieniądze. Oskarżał banki o korzystanie z pieniędzy ofiar Holocaustu, firmy farmaceutyczne o spowodowanie śmierci setek pacjentów, rządy Niemiec i Austrii o czerpanie korzyści z pracy niewolniczej, Polskę i Stany Zjednoczone o naruszenie własności prywatnej. Domagał się kontroli działania Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie, której zarzucił złe administrowanie pieniędzmi przeznaczonymi na wypłaty dla ofiar wojny. - Podczas rozmów ze stroną niemiecką naszą fundację reprezentował mecenas Michael Hausfeld, inny prawnik specjalizujący się w procesach zbiorowych. Sami go wybraliśmy. Był rzetelny i nie wziął za swą pracę ani grosza - wyjaśnia Jan Parys, wiceprezes Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie. - Pan Fagan był chyba rozczarowany, że to nie on reprezentował stronę polską. Nawet nie próbowaliśmy prostować jego niefortunnych wypowiedzi. - Fagan przemawiał przede wszystkim poza salą negocjacyjną. Na tle innych adwokatów amerykańskich wypadł bardzo blado - komentuje Bartosz Jałowiecki, były prezes fundacji.
Fagan, nazywający siebie "obrońcą uciśnionych", nie miał problemu ze znalezieniem kolejnej sprawy, która ściągnie na niego uwagę mediów. Dorothy Molefi, matka trzynastoletniego Hectora Petersena, pierwszej ofiary zamieszek w Soweto, którego zdjęcie przed ćwierćwieczem wstrząsnęło światem i stało się symbolem walki z segregacją rasową, jest jedną z pięciu osób reprezentowanych przez amerykańskiego prawnika w kolejnym spektakularnym procesie. Edward Fagan, jak zwykle grając na emocjach, wzywa: "Niech stanie się zadość społecznej sprawiedliwości". "On traktuje ludzkie dramaty i niesprawiedliwość historii jak źle użyte sprzęty domowe" - komentuje jedna z genewskich gazet. W 1999 r. wniosek przeciw niemieckim firmom korzystającym w III Rzeszy z pracy niewolniczej złożył specjalnie w rocznicę śmierci Hitlera. Teraz wnosi pozew dokładnie 26 lat po tragicznych wydarzeniach w Soweto.
Polityczny klaun, hochsztapler
Mocne epitety coraz częściej łączone są z nazwiskiem prawnika, który wolałby uchodzić za Janosika w todze. Zachodnioeuropejska prasa z jawną wrogością traktuje poczynania Fagana. Jest on postrzegany bardziej jako populista i mistrz public relations niż idealistyczny obrońca uciśnionych. Fagan twierdzi, że nie czuje się jak "jeździec na białym koniu, który chce zbawić świat". Mówi, że stara się "dochodzić sprawiedliwości tam, gdzie nikt nie chce jej szukać". Pomaga mu powszechna w Stanach Zjednoczonych i coraz częstsza w Europie wiara w skuteczność tzw. class action, czyli zbiorowych oskarżeń kierowanych przeciwko finansowym gigantom.
Największe emocje budzi słabość amerykańskiego adwokata do telewizyjnych kamer, umiłowanie rozgłosu i - jak twierdzi "Der Spiegel" - agresywna polityka, którą dostrzegł nawet sędzia Richard Conway Casey, prowadzący większość głośnych spraw o odszkodowania. 9 sierpnia, podczas wstępnych przesłuchań w sprawie apartheidu, sędzia publicznie zbeształ Fagana za nagłaśnianie oskarżeń przeciw bankom, zalecając mu wstrzemięźliwość w wygłaszaniu ocen. Nieetyczne postępowanie zarzucił mu nieżyjący już Ignatz Bubis, przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech. Stwierdził, że amerykański prawnik żydowskiego pochodzenia interesuje się wyłącznie zarabianiem pieniędzy.
Skuteczny jak Fagan
Sympatycy słynnego adwokata podkreślają jednak, że agresywny styl działania i medialny szum wokół jego osoby pozwalają mu wygrywać pozornie stracone sprawy. Sam Fagan twierdzi, że wielki wpływ miała na niego książka "Mordercy są wśród nas" Szymona Wiesenthala, więźnia obozów koncentracyjnych we Lwowie, Płaszowie, Mauthausen i Gross-Rosen. "Dopadnę każdego, kto ciągnął korzyści z pracy niewolniczej" - zapowiedział. Nowojorski prawnik o włos nie minął się z powołaniem. Zanim rozpoczął studia prawnicze, miał zostać rabinem. Nie ukrywa, że dochodzenie praw pokrzywdzonych mniejszości, a zwłaszcza ofiar segregacji rasowej, traktuje jak misję i nie przejmuje się atakami. A jest ich coraz więcej. Niedawno telewizja ABC News i dziennik "The New York Times" przeprowadziły dochodzenie dotyczące zaniedbań w przygotowaniach do procesu w sprawie ofiar Holocaustu. Grupa reprezentowanych przez Fagana poszkodowanych, którzy usiłowali odnaleźć swoje wnioski i skontrolować, czy zostały dołączone do akt, została kompletnie zignorowana przez pracowników jego kancelarii. Fagan wyjaśniał, że jest zbyt zajęty pracą i podróżami służbowymi, aby poświęcić czas każdemu z tysięcy klientów.
Sposób działania i wysokie honoraria pobierane przez amerykańskiego prawnika budzą zrozumiałe kontrowersje. Dopóki jednak poszkodowani będą otrzymywać przyznawane im pieniądze, dopóty ten system będzie się w stanie obronić sam. Dla wielu pokrzywdzonych prawnicza maszyna Eda Fagana jest jak demokracja w oczach Churchilla - bardzo ułomna, ale nikomu nie udało się dotychczas wymyślić nic lepszego.
Anna Polat
Pełny tekst "Jankeskiego Janosika" w najnowszym, 1029 numerze tygodnika "Wprost", w sprzedaży od poniedziałku 19 sierpnia.