Co najmniej 12 osób zginęło w sobotę w Syrii z rąk sił reżimu prezydenta Baszara el-Asada - poinformowali syryjscy obrońcy praw człowieka. Rewolta w Syrii trwa od dziewięciu miesięcy, zginęło ponad 4 tysiące ludzi.
Według członków syryjskich grup praw człowieka siły bezpieczeństwa ostrzelały w sobotę kondukt pogrzebowy. Aktywiści informują też o starciach wojska z dezerterami i o zabitych w mieście Hims na zachodzie kraju, które jest centrum rewolty.
Państwa zachodnie, które - jak pisze AFP - obawiają się możliwej operacji militarnej w Hims, przestrzegły władze w Damaszku przed wszelkimi działaniami wobec ludności cywilnej. - Francja jest głęboko zaniepokojona informacjami o możliwej operacji przygotowywanej przez syryjskie siły bezpieczeństwa przeciwko miastu Hims - oświadczył w sobotę rzecznik MSZ Francji Bernard Valero. Zaapelował do społeczności międzynarodowej o mobilizację w celu ratowania narodu syryjskiego.
Wcześniej zaniepokojenie wyraziły USA i Wielka Brytania. Mimo rozlewu krwi prezydent Asad odmawia zaprzestania tłumienia akcji swoich przeciwników - pisze agencja Associated Press.
pap, ps