Rozwścieczeni pogłoskami o planowanej przez armię przymusowej ewakuacji części nielegalnych osiedli żydowskich na okupowanych przez Izrael terytoriach, napastnicy wdarli się nad ranem na teren bazy. Grupa ponad 50 prawicowych radykałów podpalała i przebijała opony, niszczyła samochody i rzucała kamieniami w żołnierzy. Jeden z oficerów został raniony kamieniem. W reakcji na ten incydent szef rządu zwołał pilne posiedzenie osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo.- Nie będziemy tolerować sytuacji, w której oficerowie i żołnierze są atakowani i przeszkadza im się chronić izraelskich obywateli - zapowiedział Netanjahu. - Był to jeden z najpoważniejszych incydentów, jakie kiedykolwiek widzieliśmy - dodał prezydent Izraela Szimon Peres, który wezwał jednocześnie do surowego ukarania sprawców. Z kolei naczelny rabin Jona Metzger uznał, że niszczenie mienia armii jest "obrażaniem Boga". Natomiast zdaniem niektórych polityków, w tym wicepremiera Mosze Jaalona, działanie osadników było aktem terroru. Akcję potępił także przewodniczący rady gmin osadników żydowskich w Judei i Samarii (na Zachodnim Brzegu) Danny Dajan. Wezwał on sprawców, by sami oddali się w ręce władz.
Atak na bazę koło Nablusu nie był jedynym tego typu incydentem - grupa radykalnych osadników weszła w nocy na teren strefy wojskowej w pobliżu granicy z Jordanią, żeby zaprotestować przeciwko jordańskim demonstracjom w związku z izraelską decyzją o zamknięciu kładki dla pieszych na Wzgórze Świątynne w Jerozolimie. Rzecznik izraelskiej armii Joaw Mordechaj oświadczył, że incydent w pobliżu granicy z Jordanią i atak na bazę wojskową niedaleko Nablusu są powiązane.
Mimo zdecydowanych reakcji przedstawicieli władz na działania osadników politycy opozycji skrytykowali rząd. Cipi Liwni, szefowa największej partii opozycyjnej Kadima, uznała nawet, że to polityka prawicowej koalicji rządzącej doprowadziła do wzmocnienia podziałów ideologicznych w społeczeństwie i ośmieliła radykalnych prawicowych osadników do łamania prawa. Na Zachodnim Brzegu oraz we wschodniej Jerozolimie, czyli na części terytoriów zajętych przez Izrael w efekcie wojny arabsko-izraelskiej w 1967 roku i okupowanych do dziś, mieszka już ponad pół miliona żydowskich osadników. Palestyńczycy odmawiają wznowienia negocjacji pokojowych z Izraelem dopóty, dopóki Izrael kontynuuje kolonizowanie obszarów, na których miałaby powstać niepodległa Palestyna.
PAP, arb