Pomianowski odpowiadał w Sejmie na pytanie posłów Ruchu Palikota, którzy chcieli się dowiedzieć, kto ponosi odpowiedzialność za zatrzymanie w poniedziałek na warszawskim lotnisku białoruskiego opozycjonisty. - Mamy tutaj do czynienia z sytuacją rzeczywiście niefortunną z punktu widzenia funkcjonowania Straży Granicznej. To zatrzymanie nie powinno mieć miejsca w taki sposób. Urzędnik Straży Granicznej mógł tutaj porozumieć się w trybie pilnym z MSZ i w ciągu piętnastu minut tę sprawę wyjaśnić - powiedział wiceszef MSZ.
Jak dodał, wyjaśnienie sprawy trwało trochę dłużej - dwie godziny i Michalewicz mógł kontynuować swoją podróż do Londynu. - Prokurator okręgowy, właśnie dzięki istniejącej współpracy z MSZ, zareagował niezwykle szybko i sprawnie, wydając polecenie natychmiastowego zwolnienia zatrzymanego - zaznaczył Pomianowski.
Ale - jak przyznał - "jednak ze względu na ujawnienie sprawy w mediach przyniosło to pewne szkody wizerunkowi Polski, stąd musimy w sposób jasny odpowiedzieć sobie na pytanie, czy i jak dodatkowo te procedury wymiany informacji usprawnić".
Wiceminister poinformował, że trwają prace między MSZ a MSW w celu jeszcze bardziej precyzyjnego ustalenia "sposobu oznaczania nazwisk bądź ich wycofywania w systemie listów gończych Interpolu".
Białoruska KGB zatrzymała Michalewicza po demonstracji w Mińsku w dniu wyborów prezydenckich 19 grudnia 2010 r., które białoruska opozycja uznała za sfałszowane na korzyść urzędującego prezydenta Aleksandra Łukaszenki.
Władze postawiły mu oraz kilkudziesięciu innym osobom zarzuty zorganizowania masowych zamieszek, w trakcie których doszło do napaści na funkcjonariuszy służb państwowych i zniszczenia majątku o wartości kilkunastu milionów białoruskich rubli. W nocy z 13 na 14 marca, wbrew wydanemu przez władze zakazowi wyjazdu z kraju, Michalewicz opuścił Białoruś.eb, pap