Za walkę z prześladowcami wzięli się też sami uczniowie. W listopadzie wychowankowie jednej ze szkół w Toronto zorganizowali spotkanie poświęcone temu problemowi. Lady Gaga przesłała do szkoły specjalne nagranie ze swoim udziałem, i dzięki temu o Etobicoke School of Arts oraz o problemie znęcania się dzieci nad dziećmi szeroko mówiono w mediach. Założyciel BullyingCanada, organizacji pomagającej dzieciom prześladowanym w szkole, poinformował na łamach prasy, że co miesiąc odbieranych jest 3-5 tys. telefonów zgłaszających problem. Co miesiąc przychodzi też ok. 3 tys. e-maili. - O znęcaniu nie mówi się, dopóki coś złego się nie wydarzy - przestrzegał w grudniowym wydaniu pisma "Outlooks" Rob Frenette z BullyingCanada.
Dziennik "Globe and Mail" pisał niedawno, że przez wiele lat polityka pomagania uczniom, czy wręcz przepychania ich z klasy do klasy, nawet wówczas, gdy ich zachowanie było całkowicie nie do przyjęcia, doprowadziła do sytuacji, w której część uczniów czuje się bezkarna. Z kolei instrukcje dla nauczycieli, kładące nacisk na pomoc dla złych uczniów, sprawiają, że szkoły często poświęcają więcej uwagi prześladowcom niż prześladowanym. Szkoły zresztą mają swoje zasady dotyczące postępowania w przypadkach znęcania się, ale - jak zauważono w gazecie - zwrócenie się do dorosłych to ostatnia rzecz, którą zrobi dziecko. Problemem, na który wskazują eksperci jest właśnie to, że prześladowane przez kolegów dzieci nie chcą o tym mówić. Nie chodzi zresztą o fizyczne zaczepki, których skutki byłyby widoczne - problem dotyczy często psychicznego dręczenia, czy nawet tak pozornie nieistotnych spraw, jak niezapraszanie na spotkania, czyli wykluczenie z grupy rówieśniczej. Psychologowie tłumaczą, że dla rodziców takie sygnały jak niechęć do chodzenia do szkoły, wybuchy złości, czy nagłe pogorszenie się ocen powinny być sygnałem, że coś złego dzieje się z ich dzieckiem.
PAP, arb