Co najmniej 9 osób zginęło w sobotę w stolicy Jemenu Sanie, gdy siły lojalne wobec prezydenta Alego Abd Allaha Salaha otworzyły ogień do demonstrantów, żądających jego osądzenia za śmierć osób, zabitych w trakcie wcześniejszych protestów - podały służby medyczne.
Konfrontowany od blisko roku ze społecznymi żądaniami swego ustąpienia Salah oświadczył kilka godzin wcześniej, że uda się do Stanów Zjednoczonych, czyniąc miejsce dla następcy. Jednak Salah, który w ubiegłym miesiącu zgodził się oddać władzę w ramach porozumienia z obawiającymi się rozszerzenia jemeńskich rozruchów bogatszymi sąsiadami w regionie, nie podał terminu wyjazdu i zadeklarował zamiar dalszego odgrywania roli politycznej.
Oddziały z jednostek dowodzonych przez syna Salaha oraz jego bratanka zaatakowały demonstrantów ogniem z broni palnej, gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Jak oświadczył Mohammed al-Kubati, lekarz z polowego szpitala niosącego pomoc demonstrantom, w trakcie 11 miesięcy antyprezydenckich protestów, poza dziewięcioma zabitymi około 90 innych osób doznało ran postrzałowych, a 150 odniosło inne obrażenia.
pap, ps