Bloomberg twierdzi, że ma udział w tym "pozytywnym zjawisku". Burmistrz zakazał palenia w nowojorskich restauracjach i barach oraz zahamował nielegalny napływ broni. Prowadził także szeroko nagłośnioną kampanię przeciw otyłości i nadmiernej konsumpcji soli.
Jak wynika z danych, które przedstawił miejski wydział zdrowia, od 2000 roku mieszkańcy Wielkiego Jabłka (popularna nazwa Nowego Jorku) mogą liczyć na to, że będą żyć coraz dłużej. Przed 11 laty mogli się spodziewać, że będą żyć 77,7 lat, w roku 2005 było to 79,2. Po raz pierwszy oczekiwana średnia oczekiwana długość życia w mieście przekroczyła osiem dekad w roku 2007. Wynosiła wówczas 80,1 lat.
Wydział zdrowia twierdzi, że między rokiem 2000, a 2009 oczekiwana długość życia dla czterdziestolatków zwiększyła się o 2,5 roku. Dla porównania inni Amerykanie musieli się zadowolić w tym okresie wzrostem o 1,2 roku.
- Nowojorczycy są teraz zdrowsi niż kiedykolwiek. Czyściejsze powietrze, bezpieczniejsze ulice, zdrowsze jedzenie - wszystko to przyczynia się do poprawy jakości naszego życia, a tym samym je wydłuża - powiedziała zastępczyni burmistrza ds. zdrowia Linda Gibas.
Niektórzy obserwatorzy zwracają uwagę, że na zwiększenie długości życia nowojorczyków mają wpływ także inne czynniki. Należy do nich spadek liczby zgonów z powodu postępów medycyny w zwalczaniu AIDS. Mniej ludzi umiera na choroby serca, nowotwory i nadużywanie narkotyków. Nastąpiło obniżenie wskaźnika śmiertelności niemowląt. Mniej mieszkańców miasta ginie też w wypadkach samochodowych.
zew, PAP