Wiadomo już jednak, że rola centrum będzie bardzo ograniczona, bo - zamiast dowodzić - wesprze jedynie unijną komórkę odpowiedzialną za planowanie i dowodzenie operacjami cywilnymi UE (tzw. CPCC). Centrum będzie koordynować aspekty wojskowe operacji, które UE prowadzi w rejonie Rogu Afryki, czyli: antypiracką operację morską u wybrzeży Somalii (Atalanta), misję szkoleniową w Ugandzie (EUTM) oraz nową operację szkoleniową w Rogu Afryki (RMCB). Dwie pierwsze operacje są operacjami wojskowymi. Ostatnia, która dopiero ma powstać, będzie misją cywilną, ale z udziałem instruktorów wojskowych. Jej celem będzie wyszkolenie straży przybrzeżnej i policji morskiej państw sąsiadujących z Somalią, aby państwa te były w stanie samodzielnie zapewnić bezpieczeństwo na morzu i stawić czoło somalijskim piratom.
Personel centrum operacyjnego ma składać się z 10-12 osób, czyli ma być znacznie mniejszy niż wymaga tego prawdziwe dowództwo operacji. Część personelu stanowić będą zapewne już mianowani łącznicy wojskowi między Brukselą, która sprawuje nadzór polityczny nad operacjami, i dowódcami operacji u wybrzeży Somalii i w Ugandzie. Resztę personelu zapewnią prawdopodobnie kraje UE. Nie wiadomo jeszcze, kto będzie dowodził centrum. Niektóre z państw - w tym Francja - chciałyby, żeby była to osoba mianowana przez kraje członkowskie. Inne, jak Polska, wolą powierzyć nadzór nad operacją osobie z Brukseli. Nie wiadomo również, jaki ma być dokładny status centrum: czy ma ono podlegać, jak pozostałe centra dowodzenia UE komitetowi wojskowemu UE, czy być nadzorowane przez sztab UE podlegający szefowej unijnej dyplomacji. Centrum nie jest stałym dowództwem operacji wojskowych, o które zabiegały Polska, Francja i Niemcy, ale jego powołanie, nawet w ograniczonej formie, zmniejszy koszty prowadzenia operacji - argumentują unijni dyplomaci.
Dotychczas dowodzenie operacjami wojskowymi należało do jednego z pięciu narodowych dowództw operacyjnych, które znajdują się w Wielkiej Brytanii, Francji, Grecji, we Włoszech i w Niemczech. Ich powołanie jest konieczne do zaplanowania każdej operacji wojskowej UE, a to z kolei wymaga każdorazowo oddzielnej decyzji i kompletowania personelu do jego obsługi. Rolę takiej siedziby dowodzenia podczas operacji wojskowej UE u wybrzeży Somalii przyjął brytyjski Northwood, podczas gdy planowana przez UE operacja wsparcia pomocy humanitarnej w Libii miała być dowodzona z Rzymu. W "liście weimarskim" do szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton z grudnia 2010 roku polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski wraz z szefami MSZ Francji i Niemiec przekonywał o konieczności wzmocnienia struktur planistycznych europejskich operacji bezpieczeństwa, m.in. poprzez stworzenie wspólnego dowództwa w UE. W grudniu ministrowie nie zrezygnowali z dalszych prac idących w tym kierunku. Zgodzili się co do konieczności szybszego i skuteczniejszego planowania, przyspieszenia procesów podejmowania decyzji oraz wymiany informacji i poprosili Catherine Ashton o przedstawienie propozycji zmian w procedurach dotyczących zarządzania kryzysowego UE.
PAP, arb