"Nawet jedna śmierć to za dużo"
Premier Kataru szejk Hamad ibn Dżasim ibn Dżabr as-Sani, który przewodził obradom, wyraził nadzieję, że uda się zwiększyć misję do 300 osób. Dodał, że raport obserwatorów wykazał, iż "liczba ofiar (represji) zmniejszyła się", ale nawet "jeden zabity, to o jedną śmierć za dużo". - Mamy nadzieję, że rząd Syrii podejmie zdecydowane kroki, aby powstrzymać rozlew krwi. Syria musi być silna i podjąć historyczną decyzję - dodał as-Sani.
Przedmiotem polemik było mianowanie szefem misji generała Dabiego, który kierował w Sudanie siłami Północy podczas wojny domowej z Południem, a także zaangażowany był w konflikt w Darfurze. Dabi uważa, że jest zbyt wcześnie, by ocenić nadzorowaną przez niego operację. - Po raz pierwszy Liga organizuje taką misję i zaczęła się ona niedawno, nie miałem więc czasu, by wyrobić sobie opinię - powiedział generał.
Nie chcieli palić mostów
W spotkaniu w Kairze wziął udział sekretarz generalny Ligi Arabskiej Nabil el-Arabi, ministrowie spraw zagranicznych Kataru i Egiptu oraz przedstawiciele Arabii Saudyjskiej i innych państw arabskich. Według Reutera, obecność Saudyjczyków i Egipcjan na spotkaniu nadała mu większą wagę, ponieważ pozostałe kraje Ligi Arabskiej zazwyczaj postępują za przykładem tych państw.
Jednak jeszcze przed zakończeniem spotkania Reuters, powołując się na anonimowych uczestników rozmów, napisał, że mimo presji, jaką wywiera Katar, który przewodniczy komisji ds. sytuacji w Syrii, oraz nacisków regionalnego "zawodnika wagi ciężkiej" - Arabii Saudyjskiej, niektórzy uczestnicy konferencji byli zdania, że Liga nie zdecyduje się na zajęcie twardego stanowiska wobec prezydenta Syrii Baszara el-Asada, ponieważ oznaczałoby to spalenie mostów w kontaktach z jego rządem.
"Lud chce śmierci prezydenta"
Około 50 przeciwników Asada zebrało się przed hotelem, w którym obradowała Liga Arabska, skandując: "Lud chce śmierci prezydenta" i "Precz z Baszarem". Reuters zacytował przedstawiciela syryjskiej opozycji, który powiedział, że "lud Syrii nie oczekuje, że coś wyniknie z tego spotkania" poświęconego protokołowi i uzgodnieniom, „z których syryjski reżim nie wdrożył i nie wdroży ani jednego słowa".
Katar zaproponował zaproszenie ONZ-owskich ekspertów ds. praw człowieka, aby wraz z arabskimi obserwatorami ocenili, czy Syria przestrzega uzgodnień dotyczących zaprzestania krwawego tłumienia protestów. Premier Kataru powiedział, że obserwatorzy Ligi nie powinni pozostać w Syrii, by "tracić czas", skoro Syria nie stosuje się do wcześniejszych ustaleń. Dodał, że syryjska armia nie wycofała się z miast i nadal zabija się demonstrantów, choć misja krajów arabskich monitoruje sytuację od 26 grudnia. - Z wielkim żalem stwierdzam, że wiadomości nie są dobre - powiedział Dżabr as-Sani.
Reżim tylko obiecuje
Ponieważ Asad nie zastosował się do listopadowych ustaleń liczącej 22 państwa Ligi Arabskiej, Damaszkowi grożą sankcje gospodarcze. Zgodnie z przyjętym w listopadzie planem rząd Asada zobowiązany został do zezwalania na pokojowe demonstracje, nawiązania dialogu z opozycją i wpuszczenia na terytorium Syrii zagranicznych mediów. Damaszek zgodził się na te warunki, ale nie spełnił żadnej z obietnic.
zew, PAP