"Nie zawiesimy strajku"
W ok. 15-milionowym Lagos, stolicy handlowej Nigerii, planowany był marsz protestacyjny, ale zebrało się tylko ok. 100 osób - relacjonuje agencja AFP. - Nie zawiesimy strajku, zanim rząd nie wysłucha głosu rozsądku i nie przemyśli swojej decyzji - mówił jeden z manifestantów. Apelował jednocześnie do współobywateli o wytrwałość.
9 stycznia strajk generalny całkowicie sparaliżował kraj; na ulice miast wyszły dziesiątki tysięcy ludzi. Doszło do zaciętych walk demonstrantów z siłami bezpieczeństwa. Zginęło sześć osób: trzy w Lagos, a trzy w liczącym ponad 2 miliony mieszkańców mieście Kano na północy kraju.
Przeżyć czy kupić 2 litry benzyny?
Związki zawodowe domagają się, by rząd przywrócił subwencje do paliw, których likwidacja 1 stycznia spowodowała gwałtowną podwyżkę ich cen, co pociągnęło za sobą wzrost kosztów transportu i żywności. W 160-milionowej Nigerii, gdzie większość ludzi żyje za 2 dolary dziennie, cena benzyny wzrosła z równowartości 45 amerykańskich centów za litr do 94 centów za litr. Przedstawiciele sektora naftowego zapewniają, że mimo paraliżu wielkich miast nie ma negatywnych konsekwencji dla produkcji ropy naftowej, na poziomie 2,4 miliona baryłek dziennie. Nigeria jest głównym afrykańskim producentem ropy naftowej. Nie wiadomo, jak długo potrwa strajk. Związki zawodowe zapowiadały, że będzie on bezterminowy.
Radykalni muzułmanie mordują chrześcijan
Agencja AFP zaznacza, że bezprecedensowe protesty odbywają się także w sytuacji narastającego konfliktu między muzułmanami a chrześcijanami w tym najludniejszym kraju Afryki. Zaniepokojenie wzrostem przemocy na tle wyznaniowym wyraził papież Benedykt XVI.
zew, PAP