Ponieważ orbita próbnika nachylona jest o 51,4 stopni względem równika, potencjalna strefa upadku rozciąga się między 51,4 stopniem szerokości geograficznej północnej a 51,4 stopniem szerokości geograficznej południowej - czyli o niecały stopień na południe od Warszawy. Strefa ta obejmuje jednak południową Polskę, a także szereg wielkich światowych aglomeracji miejskich, w tym Paryż, Los Angeles, Rio de Janeiro, Pekin i Tokio. Gdyby upadek kosmicznego aparatu nastąpił dokładnie w połowie prognozowanego przedziału czasowego, to uległby on dezintegracji nad wschodnią częścią Oceanu Indyjskiego, około 10 stopni na południe od równika.
13-tonowy pojazd kosmiczny Fobos-Grunt, który miał pobrać próbki gruntu Fobosa - jednego z dwóch naturalnych miniaturowych księżyców Marsa - wystartował z kosmodromu Bajkonur 9 listopada czasu lokalnego. Zdołał wejść na wokółziemską orbitę parkingową, ale wkrótce utracono z nim kontakt, co uniemożliwiło uruchomienie silnika próbnika i skierowanie go ku spotkaniu z Marsem. Według pierwotnych założeń, lądownik aparatu miał powrócić na Ziemię w sierpniu 2014 roku z 200 gramami gruntu Fobosa. Przyczyny awarii, która udaremniła pierwszą od 15 lat rosyjską misję międzyplanetarną, nie są na razie znane. Komisja dochodzeniowa ma opublikować swój raport 26 stycznia.
Według Roskosmosu, 10 ton toksycznego paliwa próbnika oraz niecałe 10 mikrogramów radioaktywnego kobaltu 57, jakie znajdują się w zbudowanym w Niemczech pokładowym spektrometrze, spłonie przy wejściu w gęste warstwy atmosfery ziemskiej. Na pokładzie Fobos-Grunt znajduje się także przyrząd polskiej konstrukcji - penetrator gruntu Chomik.
PAP, arb