Turkmenistan: koniec systemu jednopartyjnego

Turkmenistan: koniec systemu jednopartyjnego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Budynek parlamentu w Turkmenistanie (fot. Doluca/Wikipedia) 
W Turkmenistanie weszła w życie ustawa kładąca kres systemowi jednopartyjnemu. Partia chcąca się zarejestrować, musi mieć co najmniej tysiąc członków, a jej struktury kierownicze muszą znajdować się wyłącznie na terytorium kraju. Zapis ten powoduje, że z ustawy nie skorzystają partie opozycyjne przebywające na wygnaniu.
Przyjęta 11 stycznia ustawa została opublikowana we wszystkich dziennikach w kraju. Kończy ona monopol Demokratycznej Partii Turkmenistanu utworzonej w 1991 roku w wyniku przekształcenia się Komunistycznej Partii Turkmenistanu.

Zgodnie z nowo przyjętym prawem partia, aby ją zarejestrować, musi mieć co najmniej tysiąc członków, a jej struktury kierownicze muszą znajdować się wyłącznie na terytorium Turkmenistanu, co wyklucza istniejące ugrupowania opozycyjne, działające poza granicami kraju. Partie polityczne nie mogą również uzyskiwać funduszy z zagranicy ani dysponować rachunkami bankowymi poza Turkmenistanem.

Po upadku ZSRR w 1991 roku Turkmeni opowiedzieli się w referendum za samodzielnością państwową i proklamowali niepodległość, ale komuniści pozostali tu u władzy. Przywódca Demokratycznej Partii Turkmenistanu Saparmurad Nijazow (od 1992 prezydent) stał się dyktatorem i rządził krajem 21 lat, wprowadzając w Turkmenistanie kult jednostki. Prezydent przyjął tytuł Turkmenbaszy, czyli Wielkiego Ojca Turkmenów, a komisja historyków ogłosiła, że jest on potomkiem Aleksandra Wielkiego. W stolicy kraju, Aszchabadzie, stanęła 70-metrowa wieża, zwieńczona pozłacanym 12-metrowym pomnikiem ojca narodu, obracającym się twarzą w kierunku słońca. Nijazow zmarł w grudniu 2006 roku.

W lipcu 2011 roku prezydent Berdymuchammedow, wybrany w lutym 2007 roku, zaapelował do opozycji na emigracji o powrót do kraju, ale jej przywódcy odmówili ze względu na brak gwarancji bezpieczeństwa i wolności. Berdymuchamedow jest kandydatem na prezydenta w wyborach przewidzianych na 12 lutego. Jego rywale w większości uważani są za figurantów.

ja, PAP