Na rozprawie ujawniono, że w maju 2011 r. K. dwukrotnie użył wobec L. paralizatora o napięciu 300 tys. woltów, a następnie zakleił jej usta taśmą, ułożył kobietę w tekturowym pudle, po czym umieścił w płytkim grobie w lesie, przysypał ziemią i zamaskował miejsce gałęziami. L. zdołała się uwolnić z taśmy za pomocą pierścionka zaręczynowego i wydostała się z grobu, znajdującego się w naturalnym zagłębieniu terenu w lesie w okolicach Huddersfield (zachodnie Yorkshire). Początkowo zrobiła niewielkich rozmiarów otwór w pudle, a następnie z dużym trudem je rozerwała. Gdy Michalinie L. udało się wystawić z grobu głowę, zaczęła wołać o pomoc, ale wokół nie było nikogo. Resztką sił wydostała się na powierzchnię i dotarła do najbliższej drogi, gdzie zatrzymała samochód. L. powiedziała sądowi, że nadal ma koszmary z powodu tego, co ją spotkało. Po paralizatorze pozostał jej głęboki ślad na szyi.
K. nie przyznał się do winy. Jego adwokat Julian Goose sugerował, że otwory-uchwyty w tekturowym pudle, w którym umieszczono L., umożliwiły jej oddychanie i że K. jedynie chciał ją przestraszyć. L. odparła ten zarzut, mówiąc, że otwory nie zostały zaklejone dlatego, że K. się spieszył. O jego intencjach świadczy to, że pobrał pieniądze z bankomatu na jej kartę.
Na rozprawie ujawniono, że stosunki Marcina K. i Michaliny L. nie układały się dobrze i że K. chciał zatrzymać ich trzyletniego syna Jakuba przy sobie.
PAP, arb