Marek Migalski na swoim blogu komentuje wybranie Martina Schulza na nowego przewodniczącego Parlamentu Europejskiego (w połowie kadencji PE Schulz zastąpił na tym stanowisku Jerzego Buzka). Zdaniem Migalskiego wybór Schulza na stanowisko szefa PE to "zła decyzja i zły wybór".
"Schulz dostał jedynie 387 głosów, więc o prawie 200 mniej niż Jerzy Buzek w 2009 roku. Chyba liczył na inny wynik, bo w swoim przemówieniu podziękował za »wspaniały wynik« i »ogromne zaufanie«" – zauważa z przekąsem eurodeputowany PJN.
Zdaniem Migalskiego wybór Schulza na przewodniczącego europarlamentu to "zła decyzja i zły wybór". Europoseł porównuje kampanię kandydata frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Niranjana Josepha "Nirj" De Silvy Deva-Adity'i Nirja i Schulza. Eurodeputowany PJN twierdzi, że Schulz nie zabiegał o głosy posłów, bo wiedział, iż w tej izbie nie decyduje demokracja a "dealerstwo". "Nie trzeba nikogo przekonywać, o nikogo się starać, nic robić - wystarczy polityczny układzik socjalistyczno-chadecki" – ubolewa Migalski. Eurodeputowany odnosi się w ten sposób do porozumienia między partią chadecką a socjalistyczną, zgodnie z którym Schulz miał zastąpić Jerzego Buzka na stanowisku przewodniczącego europarlamentu VII kadencji.
Migalski ocenia, że z demokracją w Europie dzieje się coś naprawdę niepokojącego. Jego zdaniem decyzje zapadają w Brukseli w nieformalnych, zamkniętych dla niewtajemniczonych, tajnych spotkaniach. "Tradycyjna demokracja odchodzi do lamusa - zostaje zastąpiona przez mechanizmy technokratyczne, oddalone od ludzi, niekontrolowane przez nich. Właściciele obecnej Unii zdają się mieć przekonanie, że są tak mądrzy i tak wykształceni, że jacyś brudni, brzydcy i źli nie będą im przeszkadzać w zbożnym dziele budowy najlepszego ze światów" – podsumowuje europoseł.
Zdaniem Migalskiego wybór Schulza na przewodniczącego europarlamentu to "zła decyzja i zły wybór". Europoseł porównuje kampanię kandydata frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów Niranjana Josepha "Nirj" De Silvy Deva-Adity'i Nirja i Schulza. Eurodeputowany PJN twierdzi, że Schulz nie zabiegał o głosy posłów, bo wiedział, iż w tej izbie nie decyduje demokracja a "dealerstwo". "Nie trzeba nikogo przekonywać, o nikogo się starać, nic robić - wystarczy polityczny układzik socjalistyczno-chadecki" – ubolewa Migalski. Eurodeputowany odnosi się w ten sposób do porozumienia między partią chadecką a socjalistyczną, zgodnie z którym Schulz miał zastąpić Jerzego Buzka na stanowisku przewodniczącego europarlamentu VII kadencji.
Migalski ocenia, że z demokracją w Europie dzieje się coś naprawdę niepokojącego. Jego zdaniem decyzje zapadają w Brukseli w nieformalnych, zamkniętych dla niewtajemniczonych, tajnych spotkaniach. "Tradycyjna demokracja odchodzi do lamusa - zostaje zastąpiona przez mechanizmy technokratyczne, oddalone od ludzi, niekontrolowane przez nich. Właściciele obecnej Unii zdają się mieć przekonanie, że są tak mądrzy i tak wykształceni, że jacyś brudni, brzydcy i źli nie będą im przeszkadzać w zbożnym dziele budowy najlepszego ze światów" – podsumowuje europoseł.
Czytaj więcej we Wprost.pl:
Martin Schulz zastąpił Buzka. "Dajmy szansę Orbanowi"
ja