Jedną lub nawet kilka bomb dymnych wrzucono na teren posesji przed Białym Domem - poinformowała Secret Service, agencja chroniąca prezydenta, jego rodzinę i współpracowników. Do incydentu doszło podczas demonstracji około tysiąca aktywistów ruchu "Okupuj D.C.", prostujących przeciwko nadużyciom banków i nierówności społecznej.
Bomby przez ogrodzenie na trawnik przed Białym Domem przerzucił prawdopodobnie jeden z protestujących. Siły porządkowe rozproszyły demonstrantów, ale nikogo nie zatrzymały. Podczas całego zdarzenia nikt nie mógł opuścić Białego Domu od strony Pennsylvania Avenue. Agenci ochrony wykorzystali specjalne roboty do unieszkodliwienia ładunków dymnych.
W czasie incydentu Baracka Obamy i jego żony Michelle nie było w Białym Domu - oboje przebywali w pobliskiej restauracji na kolacji z okazji urodzin 48 urodzin Pierwszej Damy. Gdy powrócili do Białego Domu, służby bezpieczeństwa opanowały już sytuację.
PAP, arb