Projekt rezolucji zawiera też apel do władz w Damaszku, by "natychmiast zaprzestały łamania praw człowieka i ataków na osoby, które korzystają z prawa do wolności słowa". Tekst nie przewiduje, aby "państwa uciekały się do użycia siły lub do groźby użycia siły" wobec Syrii - informuje AP. Jeśli Asad w ciągu 15 dni nie zastosuje się do rezolucji, RB ONZ rozważy "dalsze środki", co AP interpretuje jako możliwość wprowadzenia m.in. sankcji gospodarczych. Nad projektem pracowały Wielka Brytania, USA, Francja, Niemcy, Portugalia i w imieniu Ligi Arabskiej Maroko. Początek posiedzenia RB ONZ planowane jest na godz. 21 czasu polskiego.
Projekt rezolucji, nad którym Wielka Brytania, Francja i Niemcy pracują wraz z państwami arabskimi, zawiera apel, by pójść w ślady Ligi Arabskiej w kwestii sankcji wobec syryjskiego reżimu, i przewiduje przekazanie władzy przez prezydenta Baszara el-Asada wiceprezydentowi, następnie zaś wybory. Rosja w ostatnich dniach powtarzała swoje stanowisko, że nie widzi możliwości zagłosowania w RB ONZ za projektem, któremu sprzeciwiają się także Chiny. - Zachodni projekt rezolucji nie doprowadzi do poszukiwania kompromisu - powiedział wiceminister Giennadij Gatiłow. Dodał, że "forsowanie jej prowadzi do wojny domowej".
"Washington Post" w artykule redakcyjnym pisze, że w celu wywarcia presji na Rosję 31 stycznia na spotkaniu RB ONZ uczestniczyć będzie sekretarz stanu USA Hillary Clinton, a także ministrowie spraw zagranicznych Wielkiej Brytanii i Francji. - Obecnie niewiele wskazuje na to, że Rosja ulegnie - dodaje waszyngtoński dziennik i ostrzega, że "nieustępliwość Moskwy najpewniej przyspieszy katastrofę" w Syrii.
Według gazety "plan Ligi Arabskiej to najprawdopodobniej jedyny sposób na uniknięcie wojny domowej na pełną skalę". Od kiedy w zeszłym tygodniu fiaskiem zakończyła się misja arabskich obserwatorów w Syrii, przemoc w tym kraju się nasiliła, a walki dotarły na przedmieścia Damaszku - dodaje "WP". "Mimo to siły prezydenta Asada wydają się tracić grunt pod nogami", a według większości obserwatorów reżim jest stracony - dodaje dziennik. "Jeśli Rosja nadal będzie go popierać, nie tylko zniszczy swoją pozycję wśród innych państw arabskich, ale też narazi na niebezpieczeństwo swoje interesy w Syrii, w tym funkcjonowanie bazy marynarki wojennej i sprzedaż broni" - ocenia.
Zdaniem "WP" transformacja przebiegająca zgodnie z planem Ligi Arabskiej mogłaby relatywnie szybko położyć kres rozlewowi krwi i dać przewagę siłom świeckim i prodemokratycznym. Im dłużej trwają walki, tym większe jest ryzyko tego, że Syrię opanuje bezlitosna wojna między sunnicką większością a alawicką mniejszością, z Kurdami i chrześcijanami w środku. Wzmocniłoby to islamskich fundamentalistów i mogłoby wywołać nowe konflikty w Iraku i Libanie. "Tak długo jak reżim Asada ma dyplomatycznie i materialne wsparcie Rosji, istnieje większe prawdopodobieństwo tego, że będzie się on utrzymywał u władzy" - pisze gazeta. Chwali "kampanię lobbystyczną na wysokim szczeblu" i wzywa administrację prezydenta Baracka Obamy, by umieściła w programie stosunków dwustronnych z Moskwą jej współpracę z Syrią. Według waszyngtońskiej gazety jednocześnie zachodnie i arabskie rządy powinny wziąć pod uwagę inne sposoby szybszego zakończenia konfliktu w Syrii i apeluje o pomoc materialną dla opozycji.
Od marca 2011 roku reżim Asada tłumi wystąpienia swych przeciwników. Według ONZ od momentu rozpoczęcia protestów, zainspirowanych arabską wiosną, zginęło ok. 5,5 tys. ludzi.
ja, PAP