Nowe zalecenia tłumaczy się tym, że "nierzadko w mediach, najczęściej elektronicznych, ukazują się wywiady adwokatów zwierające wypaczone, także z winy dziennikarzy, informacje". Prawnik Białoruskiego Komitetu Helsińskiego Hary Pahaniajła stwierdził jednak, że ocenia nowe regulacje "skrajnie negatywnie", gdyż takie zalecenia są sprzeczne z zagwarantowaną w konstytucji wolnością słowa. - Można ją ograniczać tylko w warunkach określonych prawem. Żadna osoba na stanowisku nie ma prawa targnąć się na tę wolność. To wykroczenie, które należy ścigać prawnie - zaznaczył. Pahaniajła dodał, że nie rozumie w tej sytuacji milczenia samych adwokatów, którzy nie bronią swoich praw. - Czyżby byli tak zastraszeni, że nie mogą bronić swoich praw? To hańba, żeby w obronie profesjonalnych obrońców praw człowieka, którymi są adwokaci i którzy otrzymują za swoją pracę pieniądze, występowali inni ludzie - społeczni obrońcy praw człowieka, którymi jesteśmy my - podkreślił.
Była adwokat Tamara Sidarenka podkreśliła z kolei, że białoruscy adwokaci i tak praktycznie przestali udzielać wywiadów, bo obawiają się nieprzyjemności. - Nie ma co ukrywać, gdybym ja sama pracowała w zawodzie, nie wiem, czy skomentowałabym ten list - dodała.
W 2011 r. niektórym adwokatom broniących osób oskarżonych o udział w masowych zamieszkach po wyborach prezydenckich z 19 grudnia 2010 r., w tym samej Sidarence, odebrano licencje adwokackie. Sidarenka broniła byłego opozycyjnego kandydata na prezydenta Uładzimira Niaklajea. Odebranie adwokatowi licencji na Białorusi oznacza utratę prawa do wykonywania zawodu.
PAP, arb