Po tym jak Rosja straciła warte dziesiątki miliardów dolarów kontrakty na dostawy broni do rządzonej przez Muammara Kadafiego Libii, Moskwa, jak pisze Reuters, patrzy w stronę Damaszku, by utrzymać przyczółek w regionie, zarówno w sensie politycznym, jak i ekonomicznym. Stawką dla Rosji, drugiego na świecie eksportera broni, są miliardy dolarów w realizowanych i potencjalnych kontraktach z Syrią. Syria - kraj, w którym Rosja utrzymuje bazę morską, jest także jedynym sojusznikiem, jaki Moskwie pozostał na Bliskim Wschodzie - odnotowuje Reuters. Dlatego, jeśli Asad odejdzie, "Rosja straci wszystko" - twierdzi cytowany przez Reutera dyrektor CAST Rusłan Puchow. - Syria to jeden z pięciu głównych rosyjskich klientów. Rosja zawarła z Syrią kontrakty na sumę 4 mld dolarów i jest w trakcie uzgadniania kolejnych wartych 2 mld dolarów - wyjaśnił. Mające siedzibę w Moskwie Centrum Analizy Strategii i Technologii to prestiżowy think-tank w dziedzinie obrony i bezpieczeństwa - przypomina Reuters, podkreślając, że chociaż CAST ma dobre stosunki z rządem, to jest niezależny.
Zachód wielokrotnie wyrażał zaniepokojenie dostawami rosyjskiej broni do Syrii, jednak minister spraw zagranicznych Rosji Siergiej Ławrow powiedział w styczniu, że Moskwa nie musi się z niczego tłumaczyć, gdyż nie narusza żadnych umów międzynarodowych. Od marca 2011 roku reżim prezydenta Asada tłumi wystąpienia swych przeciwników. Według ONZ od momentu rozpoczęcia protestów zginęło ok. 5,5 tys. ludzi. Tymczasem syryjskie władze twierdzą, że za demonstracjami stoją terroryści z zagranicy.
PAP, arb