Izraelska armia okrążyła przywódcę Palestyńczyków Jasera Arafata w Ramallah. Wcześniej odcięto mu dostawy wody, prądu i łączność telefoniczną.
Z kompleksu, w którym mieściła się siedziba Arafata pozostał jeden budynek.
Izrael deklruje, że Arafat może w każdej chwili bezpiecznie opuścić kwaterę, a żołnierzom zależy tylko na pojmaniu towarzyszących mu ok. 20 Palestyńczyków, oskarżanych przez Izrael o działalność terrorystyczną. Minister obrony Benjamin Ben Eliezer dał do zrozumienia, że od palestyńskiego lidera oczekuje dobrowolnej banicji.
W niedzielę wojskowa rozgłośnia radiowa podała, że należy się tego spodziewać w ciągu 48 godzin. Przy okazji niedzielny dziennik "Jedijot Achronot" podał, że kryptonim trwającej w Ramallah operacji to "Kwestia czasu".
O bezpieczeństwie Arafata zapewniali przewodniczącego palestyńskiego parlamentu szef izraelskiej Dyplomacji Szimon Peres oraz premier Ariel Szaron. Informacji tej, podanej w Izraelu przez radio wojskowe, nie potwierdza strona palestyńska.
Kompleks biurowo-mieszkalny w Ramallah, gdzie mieści się siedziba władz Autonomii Palestyńskiej (znany pod nazwą Mukata), jest od czwartku systematycznie niszczony przez armię izraelską. Również w niedzielę wojskowe buldożery burzyły znajdujące się tam budynki.
Runęły już mury w bezpośrednim sąsiedztwie trzypiętrowego gmachu, zwanego domem gubernatora, gdzie mieszczą się biura Arafata. W otoczeniu przywódcy słychać obawy, że i ten dom może się zawalić, nadwerężony pobliskimi eksplozjami i pracą buldożerów.
Mimo godziny policyjnej obowiązującej w większych miastach Zachodniego Brzegu Jordanu, w nocy na ulice wyszły tam tysiące Palestyńczyków. Gdzieniegdzie demonstracje poparcia dla Arafata przerodziły się w zamieszki - z rąk izraelskich żołnierzy zginęły cztery osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych.
Izrael zamienił Ramallah w "zamkniętą strefę wojskową", jednak tam również Palestyńczycy nawołują do organizowania manifestacji.
Presja Izraela na Aratafa i resztę ukrywających się w zabudowaniach Mukaty nie ustaje. W sobotę wieczorem wojsko powtórzyło przez megafony nakaz ewakuacji, grożąc potężnym wybuchem.
nat, pap
Izrael deklruje, że Arafat może w każdej chwili bezpiecznie opuścić kwaterę, a żołnierzom zależy tylko na pojmaniu towarzyszących mu ok. 20 Palestyńczyków, oskarżanych przez Izrael o działalność terrorystyczną. Minister obrony Benjamin Ben Eliezer dał do zrozumienia, że od palestyńskiego lidera oczekuje dobrowolnej banicji.
W niedzielę wojskowa rozgłośnia radiowa podała, że należy się tego spodziewać w ciągu 48 godzin. Przy okazji niedzielny dziennik "Jedijot Achronot" podał, że kryptonim trwającej w Ramallah operacji to "Kwestia czasu".
O bezpieczeństwie Arafata zapewniali przewodniczącego palestyńskiego parlamentu szef izraelskiej Dyplomacji Szimon Peres oraz premier Ariel Szaron. Informacji tej, podanej w Izraelu przez radio wojskowe, nie potwierdza strona palestyńska.
Kompleks biurowo-mieszkalny w Ramallah, gdzie mieści się siedziba władz Autonomii Palestyńskiej (znany pod nazwą Mukata), jest od czwartku systematycznie niszczony przez armię izraelską. Również w niedzielę wojskowe buldożery burzyły znajdujące się tam budynki.
Runęły już mury w bezpośrednim sąsiedztwie trzypiętrowego gmachu, zwanego domem gubernatora, gdzie mieszczą się biura Arafata. W otoczeniu przywódcy słychać obawy, że i ten dom może się zawalić, nadwerężony pobliskimi eksplozjami i pracą buldożerów.
Mimo godziny policyjnej obowiązującej w większych miastach Zachodniego Brzegu Jordanu, w nocy na ulice wyszły tam tysiące Palestyńczyków. Gdzieniegdzie demonstracje poparcia dla Arafata przerodziły się w zamieszki - z rąk izraelskich żołnierzy zginęły cztery osoby, a kilkadziesiąt zostało rannych.
Izrael zamienił Ramallah w "zamkniętą strefę wojskową", jednak tam również Palestyńczycy nawołują do organizowania manifestacji.
Presja Izraela na Aratafa i resztę ukrywających się w zabudowaniach Mukaty nie ustaje. W sobotę wieczorem wojsko powtórzyło przez megafony nakaz ewakuacji, grożąc potężnym wybuchem.
nat, pap