Amerykański Departament Stanu lodowato zareagował na zwycięstwo Gerharda Schroedera, którego partia, SPD, wygrała wybory w Niemczech.
Na codziennej konferencji prasowej rzecznik Departamentu Stanu Richard Boucher ograniczył się do dwóch lakonicznych zdań. Nie wymienił nawet nazwiska Schroedera, który podczas kampanii wyborczej ostro potępiał plany akcji zbrojnej przeciw Irakowi, nie zważając, że naraża na szwank stosunki z USA.
"Niemieccy wyborcy wypowiedzieli się jasno w demokratycznym procesie i oczekujemy teraz współpracy z rządem niemieckim w sprawach interesujących obie strony" - oświadczył Boucher. W żargonie dyplomatycznym pominięcie Schroedera w tym oświadczeniu jest równoznaczne z afrontem - komentuje AFP. Boucher wskazał, że w kampanii wyborczej niemieckiego kanclerza "było kilka faktów szczególnie szkodliwych". Nie chciał jednak podać konkretnych przykładów.
les, pap
"Niemieccy wyborcy wypowiedzieli się jasno w demokratycznym procesie i oczekujemy teraz współpracy z rządem niemieckim w sprawach interesujących obie strony" - oświadczył Boucher. W żargonie dyplomatycznym pominięcie Schroedera w tym oświadczeniu jest równoznaczne z afrontem - komentuje AFP. Boucher wskazał, że w kampanii wyborczej niemieckiego kanclerza "było kilka faktów szczególnie szkodliwych". Nie chciał jednak podać konkretnych przykładów.
les, pap