Komorowski zastrzegł jednocześnie, że NATO musi pozostać "platformą strategicznej jedności państw obu brzegów Atlantyku, jako ogniwa łączącego Europę z Ameryką Północną". Przypomniał przy tym, że Polska złożyła w tym zakresie w ostatnich dwóch latach wiele propozycji - począwszy od ustanowienia stałego dowództwa operacyjnego w ramach Wspólnej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony. - Warto się zastanowić, czy drogą do większej odpowiedzialności i dojrzałości UE w sferze bezpieczeństwa i obrony nie powinna być formuła wzmocnionej współpracy, którą przewiduje Traktat z Lizbony - podkreślił.
Komorowski przekonywał w Monachium, że zapewnienie bezpieczeństwa wymaga ciągłej troski i nakładów. - Zastanawia to, że dwie dekady po zakończeniu zimnej wojny, po tym jak zmalały różnice ideologiczne oraz wrogość militarna, w dalszym ciągu w obrębie tej samej strefy poświęcamy wewnątrzeuroatlantyckim problemom bezpieczeństwa, które wydają się zupełnie trywialne w porównaniu z tym, z czym mamy do czynienia na Bliskim Wschodzie, Afryce czy na ogromnych obszarach Azji - zauważył. Niepokojące - zdaniem polskiego prezydenta - są pewne tendencje do unilateralizmu i renacjonalizacji, które nierzadko biorą górę nad wielostronnym podejściem do bezpieczeństwa. - Kryzys finansowy w UE, blokada działań OBWE, rozbieżności w podejściu do kryzysu libijskiego, nieuzasadniony wzrost wydatków militarnych niektórych państw, albo najnowsze różnice wobec sztandarowego zadania NATO, jakim jest Afganistan - to wyraźne znamiona współczesnych uwarunkowań i pytań o sferę bezpieczeństwa - powiedział Komorowski. - Ta lista problemów skłania do porzucenia aroganckiej pewności, że przyszłość nie przyniesie nowych poważnych wyzwań - dodał. Często problem tkwi - jak mówił Komorowski - w psychologii, percepcji, historycznych stereotypach, a także atawizmach związanych z przywiązaniem do czynnika militarnego jako czynnika wpływu, potęgi, czy nawet tylko i wyłącznie prestiżu". - Nikt nie jest wolny od tego, a zwłaszcza wielkie mocarstwa - upominał.
Prezydent podkreślił też, że Polska liczy na ponowną intensyfikację dialogu z Rosją po wiosennych wyborach prezydenckich w tym kraju. - Mamy nadzieję, że po wyborach nastąpi ponowna intensyfikacja dialogu z Rosją - stwierdził. Dodał, że Polska uruchomiła "swój własny >reset< w stosunkach z Rosją", ale "jego dynamika dzisiaj także nie odpowiada naszym oczekiwaniom". Komorowski przypomniał jednocześnie, że nadziei - jego zdaniem - nie spełnił zainicjowany w 2009 tzw. reset w stosunkach USA-Rosja. - Dzisiaj możemy odnieść wrażenie, że po wstępnej dynamice i podpisaniu niemal dwa lata temu porozumienia START, te nadzieje zostały zrealizowane - ubolewał Komorowski. Układ o ograniczeniu zbrojeń strategicznych (START), o którym mówił polski prezydent, został podpisany przez prezydentów USA i Rosji - Baracka Obamę i Dmitrija Miedwiediewa w 2010 roku. Zastąpił on poprzedni układ z 1991 roku.
Po zakończeniu spotkania Komorowski podkreślił, że Polska od wielu lat sugeruje "podjęcie wysiłku w obszarze integracji europejskiej na rzecz wzmocnienia wspólnotowego charakteru polityki bezpieczeństwa i obronności". - Na razie to idzie słabo. Niewątpliwie jest to poniżej oczekiwań - dodał. Zapowiedział jednocześnie, że Polska będzie się starała "konsekwentnie o to zabiegać i szukać partnerów w UE, aby te procesy posunąć do przodu". Pytany o to, jak widzi szczegóły strategii, o której mówił, i czy ma może na myśli stworzenie wspólnej armii, Komorowski przyznał, że "tego rodzaju pomysły były zgłaszane". - O ile pamiętam parę lat temu rozmawiał o tym z panią kanclerz Niemiec Angelą Merkel ówczesny premier pan Jarosław Kaczyński, więc - jak rozumiem - polska opinia publiczna jest przygotowana do tak daleko idących pomysłów, ale wydaje mi się, że dzisiaj trzeba po prostu pogłębiania i tych spraw uczynienia elementem polityki wspólnotowej - tłumaczył.
Organizowana od 1962 r. Monachijska Konferencja o Bezpieczeństwie to największe forum wymiany poglądów na temat bezpieczeństwa na świecie. W konferencji uczestniczą również szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski oraz minister obrony Tomasz Siemoniak.
PAP, arb