Migalski: Węgry zostały zlinczowane w Brukseli

Migalski: Węgry zostały zlinczowane w Brukseli

Dodano:   /  Zmieniono: 
Marek Migalski (fot. materiały prasowe) 
Krytyka wobec Węgier wynika z obawy, że uderzające w interesy wielu grup zmiany systemowe, które przeprowadzane są w tym kraju, będą się rozprzestrzeniać na inne państwa Europy - mówili uczestnicy debaty "Węgry 2012 - europejski problem, czy problem z Europą".

Organizatorem spotkania była frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR), europoseł Marek Migalski z PJN oraz portal Nowa Politologia. Migalski mówił, że nad Węgrami w Parlamencie Europejskim odbył się lincz. - To co się dzieje wokół Węgier, jest czymś więcej niż tylko przypadkiem węgierskim - podkreślił.

W połowie stycznia odbyła się w PE dyskusja w związku z  wprowadzanymi w tym kraju kontrowersyjnymi reformami. Szef KE Jose Barroso apelował w jej trakcie o ochronę demokracji na Węgrzech. Migalski porównywał podejście polityków europejskich do Węgier i  rzekome zagrożenie demokracji w tym kraju, do zmiany pod naciskiem rynków premierów w Grecji i we Włoszech, a także do powtórzenia nieudanego referendum w sprawie Traktatu Lizbońskiego w Irlandii.

"Krytykują, bo stracili przywileje"

Z kolei starszy analityk w Węgierskim Instytucie Spraw Międzynarodowych, profesor budapeszteńskiego College of Communication and Business dr Csaba Toro zwracał uwagę, że w ciągu półtora roku nowych rządów na Węgrzech przyjęto ponad 300 ustaw. Tłumaczył jednak, że takie tempo wynikało z braku czasu na dalsze wahanie się, ponieważ kraj potrzebował szybkich zmian. W jego ocenie rząd Viktora Orbana miał świadomość, że będzie naruszał wiele interesów politycznych i gospodarczych. Toro uważa, że dogłębna zmiana systemu, rewizja polityki społecznej i gospodarczej została odebrana jako zagrożenie. Według niego węgierski rząd jest krytykowany za to, że zniósł przywileje wielu, zwłaszcza zagranicznym, podmiotom i dostosował politykę gospodarczą do interesów swojego kraju. Analityk wyraził również opinię, że jego kraj atakowany w obawie przed tym, że naruszające interesy pewnych grup społecznych, zmiany zostaną wprowadzone również w innych państwach europejskich.

Prof. Adrienne Kormendy z Uniwersytetu Warszawskiego podkreślała z kolei, że gdy w 2010 r. Orban po wygranych wyborach parlamentarnych tworzył rząd, stało przed nim zadanie wyprowadzenia kraju z głębokiego kryzysu gospodarczego. Dodała, że nowy gabinet stwierdził, że wychodzenie z kryzysu powinno się odbyć poprzez reformy strukturalne. W jej ocenie, to do  czego dochodzi na Węgrzech można nazwać zmianą systemu. Celem reform -  mówiła - jest to, by Węgry stały się nowoczesnym, dobrze funkcjonującym i rozwiniętym krajem europejskim. - Problemem dla Europy nie są tylko te zmiany, ale to, że Viktor Orban swoimi poglądami może zarażać inne kraje europejskie - podsumowała Kormendy.

"UE nie ma prawa pouczać Orbana"

Europoseł Konrad Szymański z PiS ocenił natomiast, że w sensie gospodarczym nie można mówić o sukcesie reform węgierskich, jednak - jego zdaniem - Bruksela ze swoją bezradnością wobec kryzysu nie powinna pouczać Węgier, jak kraj ten ma się reformować. Dodał, że w myśleniu polityków zachodniej Europy standardem jest, że kraje, które niedawno wstąpiły do UE powinny implementować rozwiązania "starych" członków Wspólnoty.

W czasie rządów partii Fidesz Viktora Orbana na Węgrzech wprowadzono nową konstytucję, przyjęto ponad 300 nowych aktów prawnych oraz przeprowadzono m.in. reformy administracji publicznej, sądownictwa, systemu zdrowia i edukacji. Kontrowersje wzbudza m.in. ustawa o banku centralnym (MNB), która odbiera jego szefowi prawo wyboru zastępców oraz zwiększa liczbę członków Rady Monetarnej.

PAP, arb