Normalnie funkcjonował kairski dworzec kolejowy i port lotniczy. Bez zakłóceń kursowało metro i autobusy miejskie. Przedstawiciele władz egipskich poinformowali, że żegluga po Kanale Sueskim odbywała się bez przeszkód. - Jesteśmy głodni i musimy wykarmić nasze dzieci - cytuje Reuters kierowcę autobusu w Kairze, który nie przyłączył się do strajku, do którego wezwały ugrupowania liberalne i lewicowe, część studentów i niezależne związki zawodowe.
Armia, sławiona rok temu za pomoc w obaleniu Mubaraka, jest dziś jednak coraz ostrzej krytykowana za sposób, w jaki rządzi Egiptem. Uczestnicy wielu protestów wątpią w zapowiedź przekazania w połowie roku władzy przez wojskowych prezydentowi wyłonionemu w wyborach. Państwowe media egipskie prowadziły kampanię przeciwko strajkowi generalnemu w rocznicę obalenia Mubaraka. Podkreślano, że obecnie naród "nie potrzebuje obywatelskiego nieposłuszeństwa".
Rządząca Egiptem Najwyższa Rada Wojskowa ostrzegła w piątek, że krajowi grożą spiski mające na celu obalenie władzy i destabilizację. W oświadczeniu odczytanym w telewizji przedstawiciele Rady ostrzegli przed "spiskami, których celem jest obalenie instytucji państwa egipskiego i jego upadek, tak by zapanował chaos i zniszczenie, ku zadowoleniu wrogów". Egipscy przywódcy wojskowi często obwiniali nieokreślone "obce siły" o sianie w kraju niepokoju.
W piątek tysiące Egipcjan demonstrowało w pobliżu ministerstwa obrony w Kairze, domagając się natychmiastowego zakończenia rządów wojskowych. Przeciwnicy armii apelowali również, by sobota, w rocznicę obalenia Mubaraka, stała się dniem "nieposłuszeństwa obywatelskiego" i strajków. Protestujący oskarżali wojskowych o to, że za wszelką cenę chcą zachować władzę i dopuszczają się naruszeń praw człowieka na skalę porównywalną z epoką Mubaraka.
pap, ps