W 2009 roku Sąd Najwyższy prowincji Quebec odrzucił skargę rodziców na obowiązkowe zajęcia. Ci jednak nie zrezygnowali i w ubiegłym roku sprawa trafiła do Sądu Najwyższego Kanady. Ten orzekł w piątek, że "wczesny kontakt dzieci z rzeczywistością, która jest różna od ich środowiska rodzinnego, jest w życiu społecznym faktem". - Sugestia, że kontakt dzieci z różnymi zjawiskami religijnymi sam w sobie narusza ich wolność religijną lub wolność wyznania ich rodziców, oznacza odrzucenie wielokulturowej rzeczywistości społeczeństwa kanadyjskiego - napisała sędzia Marie Deschamps. Podkreśliła przy tym, jak na swoich stronach internetowych cytował dziennik "The Globe and Mail", że nikt nie może zarzucać, iż jego wolności religijne zostały naruszone bez wskazania obiektywnych dowodów.
Rozprawa przed Sądem Najwyższym w Ottawie, który jest najwyższą instancją w kanadyjskim systemie prawnym, dotyczyła w istocie rozumienia wolności religijnej. W orzeczeniu po rozprawie, którą rodzice z Drummondsville przegrali w 2009 roku, sędzia napisał, że "sąd nie widzi, w jaki sposób lekcje etyki i religioznawstwa naruszają wolność sumienia i wyznania wnioskodawców i ich dzieci, skoro podczas tych zajęć omawia się ogólnie różne religie i nie zmusza dzieci do nawrócenia się na którąkolwiek z nich". Jak podała agencja Canadian Press od 2008 roku do ministerstwa edukacji prowincji Quebec trafiło prawie tysiąc wniosków o możliwość nieuczestniczenia w lekcjach religioznawstwa.
ja, PAP