Tybetański Nowy Rok okazją do informowania
Społeczność mieszkających w Polsce Tybetańczyków wspólnie z działaczami Fundacji "Inna Przestrzeń" zaplanowali na 22 lutego akcję informacyjną. O sytuacji w Tybecie będzie można dowiedzieć się w specjalnym autobusie, który będzie jeździć ulicami Warszawy. O godz. 13 wyruszy on spod ambasady Chin przy ul. Bonifraterskiej 1. Wcześniej, w godzinach 10-12, Tybetańczycy odmówią okolicznościową modlitwę. Autobus w godzinach 13-16 będzie jeździć ulicami w centrum miasta. Przejazd ma zakończyć się przed chińską ambasadą odśpiewaniem tybetańskiego hymnu.
Samopodpalenia w proteście przeciwko okupacji Chin
Według informacji działaczy na rzecz Tybetu od lutego 2009 r. w akcie protestu przeciwko chińskiej okupacji podpaliło się 24 Tybetańczyków i Tybetanek - mnichów, mniszek i osób świeckich. - Sytuacja we wschodnim Tybecie przypomina stan wojny, a buddyjskie klasztory zostały poddane całkowitej kontroli władz chińskich - podkreśla Fundacja "Inna Przestrzeń". Według obrońców praw człowieka samobójstwa przez samospalenia stanowią desperacką odpowiedź na represje kulturalne i religijne Pekinu w tybetańskich rejonach. Ludzi, którzy dokonują tam samopodpaleń, chiński MSZ nazywa terrorystami i obwinia tybetańskiego przywódcę duchowego, 14. dalajlamę, o nawoływanie do separatyzmu.
W Tybecie zaostrzone środki bezpieczeństwa
Rzecznik chińskiego MSW poinformował, że Chiny wprowadzają zaostrzone środki bezpieczeństwa w Tybecie. W ten sposób Pekin chce zapobiec wybuchowi przemocy przed przypadającą 14 marca rocznicą zamieszek w Lhasie, w wyniku których w 2008 r. zginęły 22 osoby. Organizacja praw człowieka Human Rights Watch, powołując się na różne źródła, poinformowała w ubiegłym tygodniu, że setki Tybetańczyków, którzy w Indiach pobierali nauki religijne od 14. dalajlamy, zostały w ostatnim czasie zatrzymane po powrocie do ojczyzny i zmuszone do udziału w sesjach reedukacji politycznej. W internetowym oświadczeniu HRW podkreśliła, że pierwszy raz od końca lat 70. XX wieku takie środki stosowane są wobec zwykłych Tybetańczyków.
Chińskie siły w klasztorach
Od roku w Tybecie panuje napięta sytuacja. W marcu 2011 r. w wyniku samopodpalenia zmarł młody mnich z klasztoru Kirti. Od tego czasu w jego ślady poszły kolejne osoby, w większości mnisi i mniszki buddyjskie z Syczuanu. O ostatnim takim przypadku organizacja pozarządowa Wolny Tybet (Free Tibet) z siedzibą w Londynie poinformowała - w wyniku samopodpalenia zmarł trzydziestokilkuletni Tamchoe Sangp, nauczyciel w klasztorze Bongthak, znajdującym się w prowincji Cinghaj. Według organizacji od 23 stycznia br. w klasztorze obecne są chińskie siły bezpieczeństwa, ponieważ mnisi buntowali się przeciwko prowadzonym tam sesjom reedukacji.
Krwawe walki w Tybecie
W latach 1950-51 Tybet został zajęty przez wojska Mao Zedonga; 10 marca 1959 r. w Lhasie, stolicy Tybetu, wybuchło krwawo stłumione antychińskie powstanie, a dalajlama, wraz z 80 tys. tybetańskich uchodźców, wyemigrował do Indii. Działacze na rzecz wolnego Tybetu twierdzą, że od tego czasu drastycznie stłumiono kulturę tybetańską, a tysiące Tybetańczyków znalazło się w więzieniach, gdzie są głodzeni i poddawani torturom. Inaczej sytuację oceniają Chiny. Według wydanej w 2009 r. przez władze tego kraju "białej księgi" pt. "50 lat demokratycznych reform w Tybecie", kraj ten przeżywa obecnie "swój najlepszy okres historycznego rozwoju, postępu ekonomicznego i społecznego oraz dobrych rządów i harmonii w społeczeństwie".
ja, PAP