- Baba Amro, a także sąsiednia dzielnica Inszaat są bombardowane, a pociski moździerzowe spadają też na Chalidiję - mówił wcześniej szef Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka Rami Abdel Rahman. - Słyszymy przerażające, straszne eksplozje - relacjonował z Hims działacz Hadi Abdullah z Generalnej Komisji ds. Syryjskiej Rewolucji. - Dzisiaj nie możemy skontaktować się z dziesiątkami działaczy, ani za pomocą Skype'a, ani telefonów satelitarnych - dodał. - Łączność jest całkowicie odcięta. Zbieramy informacje z dzielnic, które nie są bombardowane - potwierdził te informacje Rahman.
Ostrzał Hims, gdzie 22 lutego - według organizacji praw człowieka - zginęło ponad 80 osób, w tym dwoje zachodnich dziennikarzy, trwa już od 20 dni. Dziennikarze zginęli, kiedy pociski wystrzelone przez siły rządowe uderzyły w dom, w którym mieszkali. Zabici to Amerykanka Marie Colvin, pracująca dla brytyjskiego "Sunday Timesa", i francuski fotoreporter Remi Ochlik, który niespełna dwa tygodnie temu dostał nagrodę World Press Photo za cykl zdjęć z Libii. Oboje byli doświadczonymi korespondentami wojennymi.
Według organizacji Reporterzy bez Granic (RSF) liczba zagranicznych dziennikarzy, którzy zginęli w Syrii, głównie w Hims, wzrosła do siedmiu. Według danych Obserwatorium Praw Człowieka od marca 2011 roku w trakcie walk w Syrii śmierć poniosło ponad 7,6 tys. ludzi.PAP, arb