Syrię obiegła tego dnia wiadomość o wymordowaniu we wsi Kafar al-Ton w tej prowincji 13 członków wielodzietnej rodziny Al-Asaadów, oskarżonej o sprzyjanie opozycji. Nie uratował się nikt, nie oszczędzono nawet trzyletniej dziewczynki. Wiadomość tę rozpowszechniła działającą na terenie kraju organizacja pod nazwą Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka.
W mieście Abu Kamal, w prowincji Dajr az-Zaur na wschodzie Syrii, siły bezpieczeństwa otworzyły ogień do demonstrantów z samochodów wojskowych. Na północy, w Aleppo, dużym mieście uniwersyteckim, gdzie ruchu opozycyjny jest niezbyt mocny, siły bezpieczeństwa zaatakowały gazem łzawiącym i elektrycznymi paralizatorami dwutysięczna demonstrację studencką. Aresztowano 40 jej uczestników. Jedyna wiadomość, jaka nadeszła w czwartek o działaniach opozycji, mówi o ostrzelaniu przez Wolną Armię Syryjską o dwa kilometry od granicy tureckiej oddziału rządowych sił specjalnych, zwanych "szabiha" (oprawcy).
Siły rządowe zaminowały niektóre odcinki granicy z Turcją, by izolować znajdujący się po stronie tureckiej sztab oddziałów złożonych ze zbuntowanych wojskowych z armii syryjskiej.
Mimo to codziennie wzrasta liczba Syryjczyków, którzy nielegalnie przekraczają granicę, aby chronić się po tureckiej stronie przed represjami rządowymi. Według tureckiego dziennika "Hurriyet", w obozach uchodźców po stronie tureckiej jest już co najmniej 10 000 Syryjczyków.
pap, ps