Według rzecznika francuskiego MSZ Bernarda Valero Francja wycofa swoich obywateli pracujących w Afganistanie jako doradcy przy odbudowie afgańskich instytucji publicznych. Valero nie określił ich liczby - powiedział jedynie, że ich wyjazd do Francji będzie zależał od rozwoju sytuacji w Afganistanie, w którym w wyniku protestów przeciwko spaleniu egzemplarzy Koranu przez Amerykanów od początku tygodnia zginęło już 30 osób.
Z kolei Niemcy wycofają około 50 swoich ekspertów i doradców z ministerstw i innych rządowych instytucji w rejonie Kabulu. Minister ds. rozwoju Dirk Niebel podał w swoim oświadczeniu, że wycofanie niemieckiego personelu jest podyktowane środkami ostrożności i "jak tylko sytuacja się z powrotem uspokoi, pracownicy ci będą mogli ponownie podjąć pracę". Podobne decyzje ze względów bezpieczeństwa podjęły już NATO i Wielka Brytania.
Według afgańskiego źródła rządowego, zastrzeleni 25 lutego doradcy amerykańscy pokłócili się ze swymi afgańskimi kolegami o spalenie Koranu przez Amerykanów. Według zachodnich dyplomatów amerykańscy doradcy wojskowi zginęli od strzałów w głowę oddanego z bliskiej odległości. Z kolei przedstawiciele afgańskich władz podali, że atak miał miejsce w specjalnym, zabezpieczonym pokoju, do którego dostępu nie mieli Afgańczycy zatrudnieni w resorcie. Nie wiadomo na razie, w jaki sposób napastnik dostał się do silnie strzeżonego budynku ministerstwa.
W nocy z 20 na 21 lutego egzemplarze Koranu skonfiskowane więźniom w amerykańskiej bazie wojskowej Bagram zostały spalone, ponieważ Amerykanie obawiali się, że za ich pośrednictwem osadzeni przekazują sobie wiadomości.PAP, arb