- Dobrze się stało, że Unia Europejska zareagowała solidarnie, że demonstracyjnie zostali wycofani pozostali ambasadorowie. Dla prezydenta Łukaszenki był to sygnał, że nie uda mu się wyróżnić Polaków jako tych jedynych złych. Reakcja była właściwa, będziemy patrzeć, co dalej – powiedziała Romaszewska-Guzy. - Prezydent Łukaszenka szukał sobie wroga. To zresztą stare rosyjskie doświadczenie. Polacy pasują do tej roli jak ulał, można się odwołać do resentymentów historycznych - dodała.
Zwróciła też uwagę, że stosunki Białorusi z krajami zachodnimi już wielokrotnie się zaostrzały. - My też przez długi czas, po wydarzeniach związanych ze Związkiem Polaków na Białorusi, nie mieliśmy ambasadora, obniżyliśmy rangę stosunków - przypomniała Romaszewska-Guzy. Według szefowej Biełsatu eskalacja konfliktu pomiędzy Białorusią i krajami UE, po rozszerzeniu przez Unię sankcji wobec przedstawicieli reżimu, jest spowodowana „trudną sytuacją ekonomiczną i zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi". - Co prawda, są to mało znaczące wybory, ale jednak - zaznaczyła.
- W momencie nałożenia kolejnych sankcji dotyczących zakazu wjazdu do Unii, Łukaszenka, który pilnuje swojego wizerunku twardego przywódcy, uznał, że nie może sobie pozwolić, żeby mu czegoś ot tak zakazywali; że musi coś zrobić, ostro pokazać typowy dla niego sposób zachowania – powiedziała Romaszewska-Guzy.
We wtorek UE objęła sankcjami za łamanie praw człowieka w postaci zakazu wizowego oraz zamrożenia aktywów wobec 21 kolejnych sędziów i policjantów. W odpowiedzi Białoruś wezwała ambasadorów UE i Polski do wyjazdu i udania się do swoich krajów na konsultacje. Zarazem władze Białorusi wezwały swoich ambasadorów z Brukseli i Warszawy na konsultacje do Mińska. W reakcji na to szefowa unijnej dyplomacji Catherine Ashton oświadczyła, że państwa UE „w geście solidarności i jedność" wycofają swoich ambasadorów na konsultacje. Ambasador Polski na Białorusi Leszek Szerepka opuścił już Białoruś.eb, pap