Eksplozję spowodował terrorysta-samobójca, który podjechał do autobusu samochodem wyładowanym materiałami wybuchowymi i pojemnikami z benzyną. Bardzo silny wybuch niemal doszczętnie zniszczył autobus, który natychmiast stanął w ogniu.
Do zamachu przyznały się dwie palestyńskie organizacje - Islamska Dżihad i Hamas, twierdząc iż atak był odwetem za działania armii izraelskiej w ostatnich dniach w Strefie Gazy.
Zalman Szowal, doradca premiera Izraela Ariela Szarona, uważa, że odpowiedzialność za zamach "bezpośrednio lub pośrednio" ponosi przywódca palestyński Jaser Arafat, podobnie jak minister spraw zagranicznych Szimon Peres. Jaser Arafat jednak zdecydowanie potępił zamach na autobus w Izraelu.
Izraelskie źródła zapowiedziały działania odwetowe - sugerowano jednak, że będą one wymierzone przeciwko konkretnym, określonym celom. Nie nastąpi także w trybie natychmiastowym - twierdzą źródła, cytowane przez Reutersa. Agencja sugerowała też, że Izrael może również wstrzymać zapowiadane od kilku dni wycofanie armii z Hebronu, gdzie Izraelczycy mieli przekazać kontrolę palestyńskiej policji, podobnie jak uczyniono to kilka tygodni temu w Betlejem.
em, pap