Działalność Falungong została oficjalnie zakazana w Chinach w 1999 r., po masowej demonstracji około dziesięciu tysięcy wiernych w Pekinie. Sekta - głosząca mieszaninę idei buddyzmu, taoizmu oraz tradycyjnych chińskich sztuk medytacji i walk - twierdzi, że od tego czasu w Chinach zabito 1600 jej wyznawców.
Rząd chiński natomiast obarcza Falungong odpowiedzialnością za śmierć 1900 ludzi - zmarłych z powodu odmowy skorzystania z zakazanej przez sektę opieki medycznej lub w wyniku samobójstwa.
Nie wiadomo, czy amerykański sąd podejmie się orzekania w tej sprawie - w sierpniu 2000 r. podobny pozew złożono w sądzie na Manhattanie przeciwko przewodniczącemu chińskiego parlamentu Li Pengowi. Dotychczas nie został rozpatrzony.
Amerykańscy obrońcy praw człowieka apelują do prezydenta George'a W. Busha, by poruszył te kwestie w czasie piątkowego spotkania z Jiang Zeminem na swym ranczu w Crawford w Teksasie. Jak twierdzi jednak komentator agencji Reuters, jest mało prawdopodobne, by Bush podjął tak drażliwe tematy w sytuacji, gdy przede wszystkim zależy mu na poparciu Chin dla amerykańskiej operacji wojskowej w Iraku.
em, pap