Amerykański żołnierz został aresztowany po tym, jak otworzył ogień do cywilów; wśród 16 zabitych cywilów, jest dziewięcioro dzieci i trzy kobiety, około 30 osób zostało rannych. Talibowie "pomszczą każdego męczennika brutalnie zabitego przez najeźdźców" - napisano na stronie internetowej islamskich rebeliantów. - Większość zabitych to niewinne dzieci, kobiety i starcy, na których mordu dokonali barbarzyńcy-Amerykanie".
"Amerykańscy terroryści"
Żołnierz, który w pojedynkę dokonał ataku, jest przetrzymywany w bazie NATO, a śledztwo w jego sprawie prowadzą siły amerykańskie we współpracy z władzami afgańskimi. W USA zarówno Republikanie jak i Demokraci wskazali na stres, jakiego doświadczają żołnierze po latach walk i ponownie zaapelowali o wycofanie się z tego kraju do końca 2014 r., jeśli nie wcześniej.
- Amerykańscy terroryści bronią osoby, która dokonała tej nieludzkiej zbrodni, udając (...), że jest to ktoś chory psychicznie. Jeśli autorzy tej masakry rzeczywiście byliby chorzy psychicznie, to mamy do czynienia z nowym pogwałceniem zasad moralnych w armii amerykańskiej, rekrutującej do służby w Afganistanie szaleńców, którzy bez zastanowienia mierzą z broni do bezbronnych Afgańczyków - czytamy w komunikacie talibów.
Żołnierz otworzył ogień do wieśniaków
W niedzielę ok. godz. 3 nad ranem amerykański sierżant miał oddalić się o 450 metrów od swojej bazy w południowym Kandaharze i otworzyć ogień do śpiących wieśniaków. 11 osób zostało zabitych w jednym domu, cztery w drugim, a jedna w trzecim - w dwóch różnych wioskach. Żołnierz strzelał na oślep. Prezydent Barack Obama nazwał napaść "tragicznym i szokującym" wydarzeniem, które - jak podkreślił - nie ma nic wspólnego z charakterem amerykańskiej armii. Mówił też o "głębokim szacunku USA dla Afgańczyków i więziach łączących oba kraje".
Ubolewanie z powodu incydentu wyraziło też dowództwo sił NATO w Afganistanie oraz szef Pentagonu Leon Panetta. Ambasada USA w Kabulu ostrzegła, że w kraju może dojść do antyamerykańskich akcji odwetowych.
eb, pap