Z pierwszych ustaleń wynikało, że autobus rozbił się 13 marca późnym wieczorem w tunelu na autostradzie A9 w pobliżu miejscowości Siders. Akcja ratownicza trwała całą noc. Rannych transportowano do szpitali helikopterami i karetkami. Wciąż trwa identyfikacja ofiar.
Prokurator Olivier Elsig poinformował, że autobus był prawie nowy i był wyposażony w pasy bezpieczeństwa. Z kolei belgijski minister transportu Melchior Watheler poinformował, że autokar był z 2002 roku, a jego właściciel, firma Toptours, ma "doskonałą reputację i zawsze przestrzegała zasad bezpieczeństwa". Prokurator podkreślił, że w tunelu, gdzie obowiązuje ograniczenie prędkości do 100 km na godz., autobus wpadł na ścianę z prawej strony, a potem uderzył czołowo w betonową ścianę - część zatoki ratunkowej. Na razie nie wiadomo, co było przyczyną wypadku.
Autobus, który uległ wypadkowi, był jednym z trzech autokarów wynajętych dla dzieci. Dwa pozostałe pojazdy dojechały bezpiecznie do Belgii. - To niezrozumiałe. Były trzy autobusy i tylko jeden miał wypadek, nie stykając się z żadnym innym pojazdem - przyznał szef MSZ Belgii Didier Reynders. Czoło autobusu uległo poważnemu zniszczeniu, co sprawiło, że ludzie w środku zostali zablokowani i nie mogli wyjść. BBC podało, że w dwupasmowym tunelu nie było dużego ruchu w chwili wypadku i warunki jazdy nie odbiegały od normy.
- To tragiczny dzień dla całej Belgii - przekonywał premier tego kraju Elio di Rupo, który 14 marca poleci razem z rodzinami ofiar do Szwajcarii. Parlament szwajcarski uczcił minutą ciszy pamięć ofiar wypadku. Również Parlament Europejski ma uczcić ofiary wypadku minutą ciszy na środowym posiedzeniu.
Do Belgii napływają kondolencje od szefów państw i rządów. Szef Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso złożył belgijskiemu premierowi wyrazy głębokiego współczucia, nazywając wypadek "tragicznym wydarzeniem". "Najszczersze wyrazy smutku i współczucia" przekazał na ręce di Rupo premier Donald Tusk. Kondolencje Belgom złożył też prezydent Francji Nicolas Sarkozy.
PAP, arb