Ze słów skarbnika wynikało, że dotacja w wysokości 50 tys. funtów umożliwia wejście do "klubu Leaderów" - jego członkowie są zapraszani na bankiety z udziałem premiera i osób z kierownictwa partii, są obecni przy ogłaszaniu nowych inicjatyw, wyników wyborów itd. - Im większa dotacja, tym lepszy dostęp - kontynuował Cruddas, który dotację w wysokości 200-250 tys., nazywał "ekstraklasą" i dał do zrozumienia, że za tę cenę może zaaranżować udział w prywatnym przyjęciu z udziałem Camerona i Osborne'a. - Takie spotkanie umożliwia zgromadzenie wielu informacji. Goście widzą Davida Camerona, a nie premiera. Spotkanie jest całkowicie poufne. Istnieje możliwość zwrócenia się do niego praktycznie z każdym pytaniem - przekonywał rzekomych inwestorów Cruddas. - Jeśli z jakiegoś powodu takie spotkanie nie spełnia waszych oczekiwań, to zostaniecie wysłuchani, a nurtująca was kwestia zostanie przedłożona komitetowi politycznemu urzędowi premiera - dodał.
Cameron: my tak partii nie finansujemy
Cameron ocenił w rozmowie z BBC, że "zachowanie Cruddasa jest zupełnie nie do przyjęcia" i zapowiedział wewnątrzpartyjne dochodzenie. - Nie jest to sposób, w jaki finansuje się partia konserwatywna - zaznaczył. Zapewnił też, że pod jego kierownictwem zasady finansowania partii zostały uzdrowione. W przeszłości torysi musieli się tłumaczyć z tego, że ich partię finansował lord Michael Ashcroft, uciekinier podatkowy, obywatel Wielkiej Brytanii i Belize. Z kolei pierwszy wiceminister finansów Danny Alexander (koalicyjni Liberalni Demokraci) uznał, że sprawa Cruddasa uwidacznia potrzebę zmiany zasad finansowania partii politycznych. Za ich reformę będzie odpowiadał wicepremier Nick Clegg.
Opozycja: groteskowy skarbnik
Tymczasem politycy opozycyjnej Partii Pracy uważają, że wewnątrzpartyjne dochodzenie jest niewystarczające i zaapelowali o niezależne śledztwo poza strukturami partii. Były laburzystowski minister spraw zagranicznych David Miliband nazwał działania Cruddasa "groteskowymi" i wyraził opinię, że Cameron powinien opublikować listę politycznych rozwiązań podsuniętych mu osobiście, bądź za pośrednictwem jego urzędu, przez darczyńców partii uczestniczących w bankietach i innych imprezach.
Komentatorzy oceniają jednak, że mimo dementi Camerona i innych polityków Partii Konserwatywnej afera jest politycznym ciosem dla szefa rządu, który w 2010 r. mówił, że po skandalu związanym z refundacją poselskich wydatków kolejnym wielkim politycznym skandalem będzie lobbing. Robin Brant z BBC uważa, że skandal nasili żądania reformy zasad finansowania partii politycznych. Prawo zabrania przyjmowania dotacji na cele partyjne przez zagranicznych firm, ale zakaz ten można obejść, jeśli firma ma przedstawicielstwo w Wielkiej Brytanii i dyrektorów posiadających czynne i bierne prawo wyborcze.
PAP, arb