Z powodu starć prezydent Sudanu Omar el-Baszir odwołał planowaną na przyszły tydzień wizytę w stolicy południa - Dżubie. Obie strony miały rozmawiać o wytyczeniu dokładnej granicy, która liczy 1800 km oraz o warunkach korzystania z rurociągu, który prowadzi do portu w Sudanie. 26 marca w telewizji publicznej wiceprezydent Sudanu el-Gadż Adam Adam Jusif zapowiedział, że tym razem przeprosiny z Dżuby nie wystarczą. - Kiedy nasza armia jest na polu walki, nie ma mowy o żadnych negocjacjach. Jeśli będziemy zmuszeni iść na wojnę, pójdziemy - oświadczył.
W styczniu Sudan Południowy wstrzymał całkowicie wydobycie ropy ze względu na spór o wysokość opłat za korzystanie z rurociągu, biegnącego do Port Sudan. Gospodarka Sudanu Południowego, najmłodszego państwa na świecie, w 98 proc. zależna jest od sprzedaży ropy, jednak rząd w Dżubie postanowił nie wznawiać wydobycia do czasu uzgodnienia warunków z północą.
Sudan Południowy oddzielił się od północy w lipcu 2011 roku na mocy porozumień pokojowych z 2005 roku, które zakończyły trwającą 22 lata wojnę domową. Po rozdzieleniu 75 proc. zasobów ropy należy do Sudanu Południowego. Od tego czasu Chartum i Dżuba oskarżają się wzajemnie o wspieranie grup rebelianckich działających w granicach obu państw. Rząd Baszira oskarża południe o wspieranie Ludowego Ruchu Wyzwolenia Sudanu Północnego (SPLM-N), który walczy od czerwca walczy z Sudańskimi Siłami Zbrojnymi w prowincjach Południowy Kordofan i Nil Błękitny. Rząd Sudanu Południowego zaprzecza, by wspierał SPLM-N.
W wojnie domowej pomiędzy muzułmańską północą i chrześcijańsko-animistycznym południem zginęło ponad 2,5 mln ludzi, a ponad 4 mln zostały zmuszone do opuszczenia swoich domów. Prezydent Baszir jest ścigany listem gończym przez Międzynarodowy Trybunał Karny za ludobójstwo i zbrodnie przeciwko ludzkości w Darfurze.
PAP, arb