50-letni Sall był premierem do 2007 roku. Wade pozostawał u władzy od 12 lat. Jego decyzja o powtórnym kandydowaniu została źle przyjęta, gdyż wielu Senegalczyków było rozczarowanych jego rządami. Zarzucano mu m.in., że nie radził sobie z ubóstwem i masowym bezrobociem w kraju oraz że większość czasu spędzał za granicą. W trwających miesiąc zajściach przeciwko kandydaturze Wade'a zginęło, według różnych źródeł, od 6 do 15 osób, a co najmniej 150 zostało rannych.
Senegalski sąd konstytucyjny ma potwierdzić wyniki wyborów do piątku. Najprawdopodobniej Sall zostanie zaprzysiężony na urząd prezydenta do przyszłego wtorku, tak by mógł wziąć udział w obchodach święta niepodległości przypadającego 4 kwietnia.
Wybory przebiegły pod nadzorem około 300 zagranicznych obserwatorów, w tym z Unii Afrykańskiej i Wspólnoty Gospodarczej Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS). Szef unijnej misji obserwacyjnej Thijs Berman ocenił, że zarówna kampania wyborcza, jak i samo głosowanie odbyły się bez większych zakłóceń, choć stwierdzono przypadki kupowania głosów i defraudowania funduszy państwowych przez obu kandydatów. Berman wyraził też nadzieję, że przykład Senegalu skłoni żołnierzy w Mali, którzy przed tygodniem przeprowadzili pucz, do powrotu do koszar. W Afryce skończyła się już epoka zamachów stanu - podkreślił.
zew, PAP