Birma: opozycja tryumfuje, ale nie porządzi

Birma: opozycja tryumfuje, ale nie porządzi

Dodano:   /  Zmieniono: 
Zwolennicy Narodowej Ligi na rzecz Demokracji cieszą się z wyborczego zwycięstwa (fot. EPA/NYEIN CHAN NAING/PAP) 
Narodowa Liga na rzecz Demokracji (NLD) - partia laureatki Pokojowej Nagrody Nobla Aung San Suu Kyi - poinformowała, że w wyborach uzupełniających w Birmie zdobyła 43 mandaty spośród 45, o które toczyła się wyborcza walka. Opozycjonistka Suu Kyi, która zdobyła jedno z miejsc w parlamencie, zwycięstwo NLD nazwała "zwycięstwem narodu".
- Zdobyliśmy 43 z 44 miejsc, o które się ubiegaliśmy. Czekamy na  wyniki z ostatniego okręgu, z północnej części stanu Szan - poinformował rzecznik NLD Kyi Toe. Oficjalne potwierdzenie wyników przez komisję wyborczą oczekiwane jest dopiero za kilka dni. Jednak nawet jeśli wstępne szacunki dokonane przez NLD się potwierdzą, wpływ partii noblistki na birmańską politykę pozostanie minimalny - jedną czwartą miejsc w parlamencie mają bowiem zagwarantowaną wojskowi, a 80 proc. pozostałych mandatów przypada zbliżonej do armii Partii Związku Solidarności i Rozwoju (USDP).

-To nie jest tylko nasze zwycięstwo, to też zwycięstwo tych, którzy postanowili, że muszą być zaangażowani w proces polityczny w tym kraju -  mówiła 66-letnia laureatka Pokojowej Nagrody Nobla. Suu Kyi, która zdobyła jedno z miejsc w parlamencie, chwaliła entuzjazm Birmańczyków, biorących udział w głosowaniu. - Mamy nadzieję, że wszystkie partie, które wzięły udział w tych wyborach, będą w stanie z nami współpracować w celu stworzenia prawdziwie demokratycznej atmosfery w naszym kraju - dodała.

NLD wygrała wybory parlamentarne w 1990 roku, ale wojskowi unieważnili wówczas rezultat głosowania. Na ponowne wybory zezwolili dopiero w  2010 roku, ale NLD zbojkotowała to głosowanie - w wyborach tryumfowała USDP. W wyborach z 1 kwietnia rywalizacja toczyła się o 45 miejsc - 37 w  izbie niższej, czyli Izbie Reprezentantów, sześć w izbie wyższej, czyli Izbie Narodowości, oraz o dwa w zgromadzeniach regionalnych.

Dla teoretycznie cywilnych władz, składających się głównie z byłych członków junty, stawka w wyborach jest wysoka. Stany Zjednoczone i Unia Europejska sygnalizowały wcześniej, że gdyby wybory okazały się wolne i uczciwe, Zachód rozważyłby zniesienie niektórych sankcji, nałożonych w ciągu ubiegłych dwóch dziesięcioleci w związku z łamaniem praw człowieka przez birmańskie władze.

W Birmie rok temu rozpoczęto reformy, które zaskoczyły nawet największych przeciwników władz. W marcu ubiegłego roku junta przekazała formalnie władzę popieranej przez nią administracji cywilnej, a  prezydent Thein Sein rozpoczął dialog z demokratyczną opozycją. Na  wolność wyszły setki więźniów politycznych, podpisano zawieszenie broni z  rebeliantami, poluzowano cenzurę, wprowadzono prawo do organizowania strajków i tworzenia związków zawodowych.

PAP, arb