"Rzeczywiście, po trwających od miesięcy masakrach trudno wyobrazić sobie inne rozwiązanie niż przepędzenie (prezydenta) Baszara el-Asada z tronu autokraty. Cóż jednak stanie się, gdy inicjatywy rozjemcze nie przyniosą sukcesu?" - pyta komentator. I natychmiast sam sobie odpowiada: "Będzie wtedy kłopot".
Tylko część grupy państw ze Stambułu otwarcie deklaruje aprobatę dla wojskowej interwencji lub przynajmniej dla dostaw broni. Inne kraje też zrobiłyby to chętnie, wolą jednak ukrywać się nadal za politycznymi napomnieniami - zauważa jednocześnie autor artykułu. "Walizka pieniędzy zamiast broni przeciwpancernej" - to kiepskie rozwiązanie stosowane raczej na orientalnych bazarach - dodaje. Zauważa następnie, że "Przyjaciele Syrii" akceptują w ten sposób militarną eskalację konfliktu, licząc najwyraźniej na to, że przybliży w ten sposób polityczne rozwiązanie problemu. "Doświadczenie uczy jednak, że skutek bywa zwykle odwrotny" - podsumowuje dziennikarz "Sueddeutsche Zeitung".
Odbywająca się w niedzielę konferencja w Stambule uznała opozycyjną Narodową Radę Syryjską (NRS) za "przedstawicielkę wszystkich Syryjczyków" i "głównego rozmówcę" w rokowaniach w Syrii". Zachodni dyplomacji podkreślali po spotkaniu, że zaproponowane zostaną dodatkowe środki mające na celu ochronę ludności przed atakami wojsk rządowych.
PAP, arb