Partia prezydenta odzyskała kontrolę nad Senatem i utrzymała dotychczasową większość w Izbie Reprezentantów - wynika ze wstępnych danych, przekazanych rano.
Ostatnie wyniki potwierdzają, że Republikanie zwyciężyli w wyborach do senatu w Missouri i tym samym odzyskali większość miejsc w Senacie, utraconą w 2001 roku. W Missouri kandydatka Demokratów Jean Carnahan potwierdziła w środę rano (naszego czasu), iż przegrała w walce z kandydatem Republikanów Jimem Talentem. To zaś oznacza, że Republikanie będą mieć w Senacie co najmniej tyle samo miejsc co Demokraci - 50 na sto. Jeżeli nawet mandaty rozłożą się w Senacie po równo - 50 do 50 - to Republikanie i tak będą kontrolowali jego politykę dzięki temu, że decydujący głos będzie wtedy należał do wiceprezydenta Dicka Cheneya, jako przewodniczącego wyższej izby Kongresu.
Przewaga przedstawicieli partii prezydenta Busha może jeszcze wzrosnąć - nadal nierozstrzygnięta pozostaje walka w stanie Minnesota. Jak wynika z niepełnych danych, zanosi się tam na przegraną faworyta Partii Demokratycznej, byłego wiceprezydenta Waltera Mondale. Po obliczeniu części głosów, pozostawał on w tyle za swym rywalem - Republikainem Normem Colemanem. Brak także wyników z dwu innych kluczowych stanów - Południowej Dakoty i Luizjany.
Już około północy we wtorek dotychczasowy lider demokratycznej większości w izbie wyższej amerykańskiego Kongresu, Tom Daschle, przyznał, że jego partia poniosła porażkę.
W izbie niższej Kongresu, gdzie większość absolutna wynosi 218 miejsc, Republikanie dysponować będą wygodną przewagą. Z danych stacji CNN wynika, że Republikanie zapewnili już sobie co najmniej 225 mandatów w Izbie Reprezentantów. Demokraci mają jak do tej pory 197 mandatów. Dotychczas w Izbie Reprezentantów zasiadało 223 Republikanów, 208 Demokratów, jeden deputowany niezależny; trzy miejsca pozostawały nieobsadzone.
W pierwszych komentarzach, nadawanych przez największe agencje, akcentuje się przede wszystkim, że wyniki wtorkowych wyborów to przede wszystkim wielki, osobisty sukces prezydenta Busha, który bardzo zaangażował się w kampanię na rzecz kandydatów swojego stronnictwa, odwiedzając w ostatnim tygodniu niemal wszystkie stany i agitując za ich wyborem.
sg, pap