Sygnatariusze listu stwierdzili, że "społeczność międzynarodowa jest zaniepokojona sytuacją", w której Tybetańczycy uciekają się do tak drastycznych działań. "Rząd chiński powinien usłyszeć ich głos, zrozumieć ich krzywdę i znaleźć pokojowe rozwiązanie" - zaapelowali. List podpisali m.in.: anglikański abp Desmond Tutu, prezydent Timoru Wschodniego Jose Ramos-Horta i Lech Wałęsa - laureaci Pokojowej Nagrody Nobla.
Według obrońców praw człowieka, samobójstwa przez samospalenie stanowią desperacką odpowiedź na represje kulturalne i religijne Pekinu w tybetańskich rejonach Syczuanu oraz rosnącą tam i w Tybecie dominację Hanów. Ludzi, którzy dokonują samopodpaleń, chiński MSZ nazywa terrorystami, a dalajlamę obwinia o nawoływanie do separatyzmu.
zew, PAP