Izraelska agencja prasowa Ynet zacytowała wypowiedź premiera Benjamina Netanjahu, według którego "Synaj przekształca się w platformę, z której wystrzeliwane są pociski" przeciwko Izraelowi.
Ataki się zdarzają
Nie są to wprawdzie setki rakiet małego zasięgu, jakie co roku lecą ze Strefy Gazy w kierunku izraelskich terenów pogranicznych, ale od 2010 r. były trzy takie przypadki. W sierpniu 2010 r. rakieta wystrzelona przypuszczalnie z Synaju eksplodowała koło jordańskiego miasta Akaba, zabijając jedna osobę i raniąc cztery. W tym samym miesiącu terrorysta przedostał się przez granicę na Synaju do Izraela i zabił w zasadzce ośmiu Izraelczyków. W kwietniu tego samego roku rakietę odnaleziono w morzu, w pobliżu plaży w izraelskim kurorcie Ejlacie.
Płot tak, Iron Dome - nie wiadomo
W obawie przed zagrożeniem terrorystycznym z Synaju Izrael rozpoczął budowę płotu wyposażonego w czujniki elektroniczne wzdłuż liczącej 230 km granicy; ma on być ukończony w tym roku. Nie wiadomo, czy wobec sporadycznych ataków rakietowych z Synaju Izrael gotów jest zastosować przeciwko nim testowany kosztowny system obrony rakietowej znany jako Iron Dome, Żelazna Kopuła.
"Izrael ma związane ręce"
Były ambasador Izraela w Kairze Eli Szaked powiedział AP, że Izrael ma związane ręce, dopóki rząd w Kairze zapewnia, że jest w stanie kontrolować islamskich radykałów na Synaju. Historyczny izraelsko-egipski układ pokojowy jest bowiem kamieniem węgielnym izraelskiej polityki bezpieczeństwa, a Izrael nie może uczynić niczego, co zostałoby uznane za podważanie tego układu.
- Izrael nie ma innego wyboru, jak tylko czekać. Powinniśmy, oczywiście, walczyć z terrorem, ale nie możemy wkroczyć na egipskie terytorium. Nie ma takiej opcji - powiedział anonimowy dyplomata Izraela. Obaj cytowani przez AP rozmówcy są zgodni co do tego, że Egipt, który w maju wybiera nowego prezydenta, potrzebuje czasu, aby móc zacząć w pełni kontrolować sytuację na Synaju.
zew, PAP