Jeszcze niedawno Jadranka Szeszelj wykluczała swój start w wyborach, które mają się odbyć 6 maja. Komentatorzy wskazują jednak, że jej kandydatura może przyciągnąć wielu wyborców do SRS, ugrupowania, którego przewodniczącym pozostaje jej mąż. Do tej pory nie udzielała się politycznie, choć - jak przypominają serbskie media - w przeszłości pracowała dla organu SRS, gazety "Velika Srbija" (Wielka Serbia). Ponadto często towarzyszyła mężowi podczas politycznych wieców w latach 90.
Jej udział w prezydenckim wyścigu może najbardziej zaszkodzić Tomislavowi Nikoliciowi, byłemu ultranacjonaliście i przyjacielowi Szeszelja. Nikolić, który do 2008 roku kierował SRS pod nieobecność jej szefa sądzonego w Hadze, założył własne ugrupowanie konserwatywno-nacjonalistyczne - Serbską Partię Postępową (SNS) i z jej ramienia wystartuje w wyborach, w których dotychczas uchodził za jednego z najpoważniejszych kandydatów. Do faworytów należy też dotychczasowy prezydent o proeuropejskim nastawieniu Boris Tadić.
Szeszelj, były wicepremier Serbii, jest oskarżony o zbrodnie wojenne, w tym czystki etniczne, popełnione w latach 1991-1993 podczas wojen na Bałkanach. Lider radykałów utworzył słynącą z okrucieństw podczas tych wojen paramilitarną organizację "czetników". Szeszelj nie przyznaje się do winy. Grozi mu kara dożywotniego więzienia.
ja, PAP