Tysiące Syryjczyków uczestniczyły w demonstracjach antyreżimowych, testując czy władze przestrzegają wynegocjowanego za pośrednictwem ONZ zawieszenia broni - informują syryjscy opozycjoniści. Według ich relacji siły bezpieczeństwa zastrzeliły co najmniej dwóch demonstrantów. Rewolta przeciwko reżimowi prezydenta Baszara el-Asada trwa w Syrii od ponad roku. Według szacunków ONZ dotychczas śmierć poniosło w jej wyniku ok. 9 tys. osób.
O jednym zabitym w Hamie w zachodniej części kraju poinformowało Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka, powołując się na swoje źródła w tym mieście. Z kolei jeden z tamtejszych przedstawicieli antyreżimowych Lokalnych Komitetów Koordynacyjnych powiedział, że na punkcie kontrolnym w Hamie żołnierze zastrzelili dwóch ludzi.
Wcześniej działacze praw człowieka informowali, że w pobliżu granicy z Turcją doszło do walk między syryjskim wojskiem a powstańcami. Według Syryjskiego Obserwatorium Praw Człowieka do starć doszło podczas próby szturmu wojsk rządowych na jeden z bastionów powstańców w północno-zachodniej prowincji Idlib. Wcześniej rozmieszczono tam czołgi i pojazdy opancerzone. Jak dotąd brak jest informacji o ofiarach tych starć.
Agencje prasowe odnotowują, że z innych rejonów Syrii 13 kwietnia nie napływały informacje o naruszaniu rozejmu, który wszedł w życie dzień wcześniej. Reakcją sił bezpieczeństwa na antyreżimowe demonstracje były głównie strzały w powietrze, choć zdarzały się również przypadki pobicia demonstrantów.
PAP, arb