Żadne dane szacunkowe dotyczące wyników głosowania nie mogą zostać opublikowane do godz. 20.00 22 kwietnia, kiedy to wybory się zakończą. Nad zachowaniem ciszy czuwa szacowna Komisja do spraw Sondaży, która powoływana jest przez radę ministrów spośród członków Sądu Kasacyjnego, Rady Stanu i Trybunału Obrachunkowego.
Rada przygotowała zestaw instrukcji, mających zapobiec "wyciekaniu" wyników sondaży i szacunkowych ocen do wszelkich mediów. Zgodnie z tą dyrektywą paryski sąd oraz policja mają błyskawicznie reagować w każdym przypadku naruszenia ciszy wyborczej. W tegorocznych wyborach upilnować trzeba będzie nie tylko tradycyjnych mediów i firm sondażowych, ale też wszelkich takich kanałów komunikacji jak Facebook, Twitter i rozliczne portale internetowe - przypomina agencja AFP.
Internauci ominą zakazy?
Nikt nie może jednak przeszkodzić użytkownikom sieci w śledzeniu sondaży lub wstępnych wyników, o których informować będą media zagraniczne, choćby francuskojęzyczne stacje z sąsiedniej Belgii, gdzie wybory śledzone są z ogromnym zainteresowaniem. Niemniej za rozpowszechnianie w jakikolwiek sposób "przecieków" Francuzom grozi grzywna wysokości 75 tys. euro, a w przypadku firm kara może wynieść aż 375 tys. euro.
Internauci wydają się równie zdeterminowani jak Rada ds. Sondaży i szukają wszelkich środków, by ominąć jej zakazy. Wybrane już zostały "kody", które mają bezkarnie pomóc zidentyfikować poszczególnych kandydatów: "Holandia" to pseudonim faworyta wyborów, socjalisty Francois Hollande'a, "Węgry" oznaczają prezydenta Nicolas Sarkozy'ego, którego ojciec urodził się na Węgrzech, a "dojrzały pomidor" to trybun radykalnej lewicy Jean-Luc Melenchon.
Prasa, radio i telewizja uszanują wymogi władzy?
Zasada zachowywania ciszy przed końcem głosowania obowiązuje od 1977 roku i - jak przypomina AFP - była przeważnie respektowana, choć wstępne wyniki krążyły wśród polityków, wysokich urzędników i dziennikarzy, którzy jednak nie ujawniali ich przed końcem głosowania.
Przed wyborami radio, telewizja i poważne tytuły prasowe zadeklarowały, że zastosują się do wymogów Rady ds. Sondaży, jednak dziennik "Liberation" postanowił wyłamać się z tego frontu i zapowiedział, że "rezerwuje sobie prawo" do opublikowania na swych stronach internetowych szacunkowych danych na temat głosowania po godz. 18.30 "jeżeli różnica (między kandydatami - red.) będzie wyraźna, a źródła wiarygodne".
Firmy sondażowe uszanują przepisy
Ciszy wyborczej będą również przestrzegać firmy sondażowe, które zobowiązały się, że nie przekażą rezultatów badań mediom, w tym zagranicznym, które poinformowały, że nie będą respektować francuskiego prawa. W ostatnich latach, po zamknięciu lokali wyborczych o godz. 18. (w dużych miastach głosować można do 20.), zagraniczne media publikowały prognozy wyborcze w oparciu o częściowo przeliczone głosy oddane na prowincji. W 2007 roku belgijscy i szwajcarscy dziennikarze udostępnili takie dane na francuskojęzycznych stronach internetowych.
Rada ds. Sondaży zapowiedziała więc tym razem, że pozwie każde francuskie i zagraniczne media, które złamią jej zakazy. Według sondaży z 19 kwietnia CSA w pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji na Hollande'a zamierza głosować 28 proc. wyborców, a 25 proc. na ustępującego prezydenta.
is, PAP